niedziela, 2 marca 2014

Mam Cię cz*89

Minęły już prawie dwa tygodnie, odkąd Filip zaangażował się w pracę w rodzinnym biznesie. Od czasu, kiedy rodzice chłopaka wyjechali do Włoch, praktycznie każde popołudnie spędzał w hotelu. Nie licząc jednego weekendu, kiedy udało mu się wyrwać. Byłam totalnie załamana. Chodziłam po mieszkaniu, które wydawało mi sie o wiele za duże, kiedy byłam w nim sama. Panująca cisza, dosłownie mnie zabijała. Popadałam w paranoję mimo iż minęło dopiero tak niewiele czasu.
Filip wracał przeważnie późnymi wieczorami. Pomimo moich starań o jakiekolwiek zajęcie sobie czymś czasu, niczym nie mogłam zainteresować się dłużej niż kilka godzin. Sprzątałam, prałam, gotowałam... Zajęłam się już nawet przerabianiem na przód tematów z podręcznika do matematyki.Nigdy nie sądziłam, że wyjście do pracy może być taką frajdą !
Jedyna chwila, kiedy mogliśmy się cieszyć swoją obecnością, przypadała późnymi wieczorami, o ile chłopak nie był na tyle zmęczony, że jedyne o czym myślał to to, by jak najszybciej znaleźć się w łóżku.
Oczywiście nie miałam do niego o to żalu. Doskonale rozumiałam, że natłok obowiązków go wykańcza. Tak naprawdę martwiłam się o niego. Wstawał wczesnym rankiem, by zająć się papierkową robotą, którą poprzedniego dnia zabrał ze sobą z biura, później wychodził na uczelnie, z której kierował się prosto do hotelu. Między czasem starał się też wynagradzać mi to, że tak często nie ma go w domu. A ja nie mogłam patrzeć na to jak się biedak męczy. Nie miał czasu na jakikolwiek odpoczynek. Zastanawiałam się, jak długo jeszcze będzie w stanie pociągnąć tak zabiegany tryb życia. W ciszy, odliczałam dni, kiedy w końcu jego rodzice postanowią wrócić do Krakowa, a on sam będzie miał chwile wytchnienia.
Jak już wspomniałam, dni mijały mi praktycznie na niczym. Codzienna monotonia przyprawiała mnie o dreszcze każdego ranka, gdy tylko otwierałam oczy.
Tak więc zrozumiałym jest, jak bardzo ucieszył mnie telefon od Dawida. Muszę przyznać, że naprawdę się za nim stęskniłam.. Od czasu, kiedy nasze relacje uległy znacznej poprawie - zbliżyliśmy się do siebie.
- Wychodzimy ? - weszłam do salonu, przerzucając przez ramię pasek torebki.
- Jeszcze chwilę - pochylony nad plikiem kartek, rozrzuconych dosłownie na całej powierzchni stolika, chłopak mruknął.
- Dochodzi dziewiąta. Spóźnimy się na uczelnię - wzruszyłam ramionami, przysiadając na kanapie obok niego.
- Tak, tak. Idę już - mruknął, podpisując kolejną kartkę. Kiedy w końcu skończył, w pośpiechu spakował wszystkie papiery do czarnej teczki.
- Zjemy dzisiaj razem lancz ? - zapytałam, usadawiając sie wygodnie na przednim siedzeniu jego czarnego auta.
- Dzisiaj nie mogę Kochanie - mruknął zamykając za mną drzwi. - Mam spotkanie biznesowe z inwestorami z Niemiec.
- Och.. - zmarszczyłam brwi - Trzymam kciuki.
Zagraniczni inwestorzy co ? Nie sądziłam, że ma na głowie aż tyle spraw. W ciągu dwóch miesięcy, ze zwykłego studenciaka stał się zarządcą świetnie prosperującego hotelu.To wydawało mi się tak nierealne. Tak odległe. Ale byłam z niego dumna. Mimo tego, jak bardzo musiał poświęcić się dla tej pracy, wychodziło mu to naprawdę nieźle. Jakby zajmował się tym od lat.
- Ale postaram się wyjść dzisiaj wcześniej. Moglibyśmy wyjść razem na miasto. Co ty na to ?
- Jasne - uśmiechnęłam się. Chłopak pochylił się, by złożyć szybki pocałunek na moim policzku, po czym odpalił silnik samochodu.
 

~*~

Dzień na uczelni po raz pierwszy od niepamiętnych czasów minął mi naprawdę wolno. Minuty ciągnęły sie w nieskończoność, kiedy rysowałam bliżej nieokreślone kształty na marginesie swojego notatnika. To zdecydowanie nie był mój dzień. Nie mogłam skupić się praktycznie na niczym. Ciągłe nawijanie profesora na temat fizyki kwantowej działało na mnie jak podwójna porcja proszków nasennych. 
Więc kiedy wreszcie moje męczarnie dobiegły końca, wystrzeliłam z sali niczym z procy. Na parkingu czekał na mnie Filip, oparty o drzwi swojego czarnego Hummera. Uśmiechnęłam się szeroko, podchodząc bliżej niego. 
- Co ty tu .... - zapytałam, unosząc brwi.
- Chodźmy coś zjeść - uśmiechnął się szeroko, otwierając dla mnie drzwi. 
- Ale przecież masz teraz spotkanie. 
- Udało mi się je przełożyć. Myślałem że sie ucieszysz - wzruszył ramionami.
- Oczywiście, że się cieszę - mocno wtuliłam się w jego tors, a mój uśmiech znacznie się powiększył kiedy ramiona chłopaka owinęły się wokół mnie. Boże, jak ja za nim tęskniłam... 

- Mogę pożyczyć dziś twój samochód ? - zapytałam, nabierając kolejną porcję sałatki na widelec. Siedzieliśmy w małej, przytulnej knajpce na rynku. Cholera, nie pamiętałam już kiedy ostatnio gdzieś razem wyszliśmy.... 
- Po co ? 
- Dawid przyjeżdża pamiętasz ? Przecież nie pojadę po niego rowerem na stację - mruknęłam cicho. Powinnam poważnie zastanowić się nad kupnem własnego samochodu. Nie chodzi mi tutaj o to, że chłopak nie chce się dzielić ze mną swoim skarbem ( och tak, mówi do swojego samochodu "skarbie" ), bo kiedy przyszło zdawać mi test na prawo jazdy, cierpliwie trwał u mego boku, wytykając mi błędy i krzycząc od czasu do czasu że zarysuję lakier. W końcu tak się zaparłam, że wyrzuciłam go z tego samochodu i dalszymi przygotowaniami zajęłam się samodzielnie. Zdałam? Zadałam. 
Tak czy owak, jako niezależna kobieta powinnam mieć swój samochód prawda ? Nawet na głupie zakupy muszę zasuwać pieszo, bo chłopak jedzie Hummerem do pracy.
- Jasne. Tylko uważaj ...
-... przy parkowaniu. Wiem - przerwałam mu w pół słowa, wywracając przy tym oczami. 
- I pamiętaj...
- ... zamknąć samochód jak zn niego wysiądę - ponownie wywrócenie oczami spotkało się z niemałym grymasem na twarzy chłopaka. 
Nie żebym zapomniała kiedyś zakluczyć zamka czy coś... Mam nadzieję że czujecie ten sarkazm. 
- Będę uważać - uśmiechnęłam sie, wyciągając ponad stołem otwartą dłoń w jego kierunku. 
- Taaa... - mruknął marszcząc czoło i układając na mojej dłoni, pęk kluczy. 
Posłałam mu szeroki uśmiech, wkładając do ust kolejną porcję sałatki, a Filip zachichotał cicho, kręcąc przy tym głową... 

~*~

Po raz kolejny tego wieczoru spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Zegarek wskazywał już kwadrans po siedemnastej, wytykając piętnastominutowe spóźnienie pociągu którym miał przyjechać Dawid. 
Otuliłam się mocniej wełnianym szalem, przysiadając na jednej z ławek. Był już prawie środek grudnia. Wszystko dookoła pokryte było białym puchem. Już niedługo święta. Uśmiechnęłam sie pod nosem, na myśl o tym, że to będą już drugie wspólne święta z Filipem. Wcześniej nawet nie zdawałam sobie sprawy, że jesteśmy ze sobą już prawie półtora roku.
- Czekasz na kogoś ? - z zamyśleń wyrwał mnie znajomy głos. Podniosłam wzrok z chodnika, by napotkać spojrzenie niebieskich tęczówek. Z mojego gardła wyrwał sie pisk radości, a już po chwili dosłownie rzuciłam się na chłopaka. Głęboki śmiech Dawida rozbił się echem po opustoszałej stacji, kiedy zamknął mnie w uścisku. 
- Ja za Tobą też tęskniłem - zachichotał, odsuwając mnie lekko od siebie by nabrać powietrza do płuc. Bardzo możliwe, że mój uścisk mu to uniemożliwił... Ale no. .- Ale tak jakby zamarzam... 
Wywróciłam żartobliwie oczami, prowadząc go w kierunku parkingu.

8 komentarzy:

  1. Świetne! Chce wiecej, duzo wiecej! I wiecej ich razem :* pozdrawiam/ Lovciak

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudny ten rozdział. Szkoda ,ze nie mają dla siebie. świetna z nich para.
    Nie mogę doczekać się kolejnej część mam przeczucie,że znów coś zakłóci ich spokój.może się mylę.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny.
    czekam nn . :-D
    /Eli..
    P.S. A zapomniałabym KOCHAM!!! ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. świetne, chce dzis jutro byle jak najszybciej! kochanaa , piszesz swietnie. ZYCZEE DUZO WENY .<3

    OdpowiedzUsuń
  4. aaaaa zajebioza i w ogóle kc

    OdpowiedzUsuń
  5. Jesteś niesamowita!
    Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału; -)
    KC

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie torturuj już nas tym czekaniem,tylko pisz, pisz, pisz...:-D

    OdpowiedzUsuń
  7. kc-kopne Cię 3:) :D

    OdpowiedzUsuń