niedziela, 23 marca 2014

Mam Cię cz*94

- Z kim ? - spytałam stanowczo, wlepiając w bruneta natarczywy wzrok. Byłam gotowa zrobić praktycznie wszystko, byle tylko poznać prawdę.
W zasadzie sama nie rozumiałam co się z nami stało. Kiedyś nasz związek budowaliśmy na wzajemnym zaufaniu. Byliśmy na siebie otwarci, rozmawialiśmy o naszych problemach, wspólnie starając się znaleźć logiczne rozwiązanie. Nigdy nie wątpiliśmy w swoje słowa, nie doszukiwaliśmy się żadnych słów między wierszami, żadnych podtekstów. Mieliśmy to co najcenniejsze i docenialiśmy to. Pytanie więc brzmi; gdzie to wszystko się podziało ? Gdzie i dlaczego zniknęło coś, co budowaliśmy wspólnie przez tak długi okres czasu ? Dlaczego na to pozwoliliśmy ?
Między nas wkradło się wiele niemych pytań, na które żadne z nas nie potrafiło logicznie odpowiedzieć. Już jakiś czas uciekaliśmy przed poznaniem ich.
- Co ?
- Z kim się biłeś ?! - spytałam twardo, zaplatając dłonie na piersi. Wiedziałam, że Filip zdaje sobie sprawę z tego iż nie odpuszczę. Bo nie miałam takiego zamiaru.
- Nie biłem się. - wzruszył ramionami z dziwnym grymasem na twarzy. Oboje wiedzieliśmy, że to kłamstwo. W dodatku bardzo słabe.
- Z kim ?  - powtórzyłam coraz bardziej zirytowana.
- Z nikim - uciął kończąc temat.
Jeśli przed chwilą byłam zdenerwowana, to teraz udało mu się całkiem wyprowadzić mnie z równowagi.
- Filip ! Rozmawiaj ze mną !- jęknęłam starając sie by mój głos nie zdradził mojej wewnętrznej rozterki.
- Nie mamy o czym. - odwrócił ode mnie wzrok - Usiłuję pracować - skinął w kierunku papierów rozrzuconych na małym stoliku.
Ał...
Parsknęłam żałośnie pod nosem. Odwróciłam się na pięcie i skierowałam do łazienki, chcąc jak najszybciej ulotnić się z tego pomieszczenia, zanim łzy wydostaną się z moich oczu. Oczywiście nie zdążyłam.

Przyległszy plecami do zimnych kafelek pod prysznicem, poczułam jak słabne coraz bardziej. Czułam jak ten wewnętrzny ból, mający swe źródło w samym środku mojego serca, paraliżuje każdą komórkę mojego ciała. Myśli kłębiące się w mojej głowie były niczym szarańcza. Działy destrukcyjnie na całą mnie, a ja nie potrafiłam temu zapobiec. Nie mamy o czym rozmawiać tak ? - parsknęłam wybuchają jeszcze większym płaczem. Odkręciłam całkiem kurek, by płynąca woda mogła zagłuszyć moje siorbanie nosem. Nie chciałam aby ktokolwiek mnie teraz usłyszał. Nie miałam już siły na dalsza walkę o "NAS". Coraz bardziej wydawało mi się, że jesteśmy już na przegranej pozycji. Nawet jeśli ta myśl była gwoździem do mojej trumny, nie potrafiłam zaprzeczać faktom.
Spod prysznica wyszłam dopiero w chwili, kiedy woda stała się przeraźliwie zimna. Wytarłam całe ciało szorstkim ręcznikiem mając nadzieję, że ból fizyczny złagodzi jakoś ten psychiczny. Moje życie byłoby jednak zbyt piękne, gdyby faktycznie się tak stało.
Narzuciłam na poczerwieniałe od pocierania ciało, puchatą piżamę i wyszłam z łazienki. Wchodząc do pokoju, sięgnęłam dłonią w kierunku kontaktu i zgasiłam światło, ignorując fakt iż chłopak nadal siedział pochylony nad stosem papierów usiłując zapoznać się z ich treścią.
Ups... Po ciemku może być mu troszkę ciężej czyż nie ? Uśmiechnęłam się lekko do siebie, niczym mała dziewczynka dumna z tego, że udało jej się komuś dokuczyć.
Filip westchnął cicho, a po chwili usłyszałam jak podnosi się z fotela i zmierza w kierunku drzwi.
Tak, wiem.. Zachowanie na poziomie ośmiolatki o ile w ogóle.. Ale nie mogłam się powstrzymać.
Ułożyłam się w miarę wygodnie na łóżku i narzuciwszy na siebie kołdrę, wtuliłam się w miękką poduszkę.
Kiedy chłopak był już z powrotem w pokoju i układał się na materacu, przesunęłam się na sam jego skraj, odwracając do Filipa plecami. Za wszelką cenę chciałam utrzymać między nami jak największy dystans. Potrzebowałam tego bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.
Zamknęłam oczy, uświadamiając sobie jak bardzo się oddaliliśmy od siebie przez tak krótki okres czasu.Szybkim ruchem otarłam pojedynczą łzę, by chłopak nie widział że płaczę. Nie chciałam pokazać jak słaba tak naprawdę jestem w środku. Jednak w ślad za pierwszą, popłynęły kolejne. A ja nie mogłam nic z tym zrobić


~*~

Filip:

Leżałem na łóżku, tępo wpatrując się w sufit z rękoma założonymi za głową. Mimo zmęczenia, które dokuczało mi już od dłuższego czasu, nie potrafiłem spokojnie zasnąć. Masa niepożądanych myśli zaprzątała moją głowę, ja nie mogłem za nic ich uspokoić. Stres nie opuszczał mojego ciała już od dłuższego czasu, a dzisiejszy dzień dodatkowo wzmocnił moje wewnętrzne napięcie.
Odwróciłem się lekko na bok, by móc spojrzeć na małą osóbkę zajmującą miejsce obok mnie. Krucha brunetka, zwinięta w kłębek leżała plecami do mnie, całkowicie ignorując moją obecność.
Cichy płacz dziewczyny wypełniał pustą przestrzeń między nami. Słyszałem go  doskonale. Każde pociągnięcie nosem czy ciche chlipnięcie było dla mnie niczym igła przebijająca moje serce. I kolejna, i kolejna..
Miałem niesamowitą ochotę przytulić ją, pocałować jej napuchnięte od płaczu oczy i wyszeptać jej do ucha, że jest wszystkim co mam. Jedyną na której mi zależy.
W pewnym momencie już nawet miałem to zrobić.. Jednak w połowie drogi zamarłem w bezruchu. Skapitulowałem. Ona mi nie ufała. Po tym wszystkim co razem przeszliśmy, ona najzwyklej w świecie nie byłą pewna moich słów. Każdą obietnicę, którą jej złożyłem, zdeterminowany byłem spełnić, nie bacząc na konsekwencje. Nicola była jedyną osobą która naprawdę coś znaczyła w moim życiu. Jedyną, która rozumiała mnie bez słów. Śmiała się ze mną, ale też płakała kiedy byłem na skraju wytrzymania nerwowego. Doskonale wiedziała jak ogromne wyzwanie stanowiło dla mnie spotkanie się z rodzicami po tylu latach. Wspierała mnie. Opiekuńczo ściskała moje dłonie, zapewniając że wszystko będzie dobrze. "Przejdziemy przez to. Razem " - szeptała, wypełniając moje serce nadzieją.
Zawsze była dla mnie oparciem, nie koniecznie zdając sobie z tego sprawę. Wystarczała mi jej obecność. Była ze mną, bo mnie kochała. A ja nigdy nie potrafiłem znaleźć odpowiednich słów, by opisać to, czym ja darzę brunetkę. Żadne nawet w połowie nie oddawało tego co czuję. 
A teraz, wyrósł między nami mur który od jakiegoś czasu z dnia na dzień przybierał na sile. A ja nie mogłem go przebić. Nie teraz. Najistotniejszym było dla mnie, aby zapewnić jej absolutne bezpieczeństwo. Nawet kosztem mnie samego. Dla niej byłem gotowy przenosić góry. I tylko dla niej. 
- Kocham Cię. Tak bardzo mocno - szepnąłem, przyciskając usta do jej czoła kiedy tylko upewniłem się, że śpi.


~*~
Kochani ! 
Po raz pierwszy macie perspektywę Filipa ^^
Niezbyt skromnie mówiąc, podoba mi się ta końcówka...
W każdym bądź razie mam dla Was złe wieści.
Następne trzy tygodnie będą dla mnie niesamowicie ważne, dlatego muszę ograniczyć się do
JEDNEGO ROZDZIAŁU TYGODNIOWO.
Wiem, że będziecie zawiedzeni, jednak to naprawdę konieczne. Mam nadzieję
że zbytnio Was to nie zrazi i nie zaprzestaniecie czytać Mam Cię..
Rozdziały więc CO NIEDZIELĘ. W wolnych chwilach będę starała się dodać jakiś "bonusik".
Kocham Was baaardzo mocno i jeszcze mocniej przepraszam :C
~Mikka 

4 komentarze:

  1. jeujeuejjue taki awawwawaw i tak cie kocham <3 , My Twoi czytelnicy i tak Cię nie opuścimy <3

    OdpowiedzUsuń
  2. dokładnie! dołączam się do komentarza wyżej! ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Opowiadanie zaczęłam czytać około 2 dni temu :D I wczoraj skończyłam - wciąga. Super jest ! <3 Pisz daleej <3
    P.S. Moja koleżanka też to czyta i też jest pod wrażeniem :*

    OdpowiedzUsuń