- Nie dzięki - uśmiechnęłam się lekko, a po chwili drzwi przedziału zatrzasnęły się za chłopakiem.
Po raz kolejny oparłam głowę o szybę pędzącego pociągu, podciągając nogi pod brodę uświadamiając sobie jak beznadziejne jest moje życie. Tak, to chyba najlepsze określenie. Mimo tego, iż byłam właśnie w drodze do Sopotu, gdzie zamierzam spędzić święta z rodziną której nie widziałam od naprawdę długiego czasu, gdzieś w środku czułam niezrozumiałą dla mnie pustkę. Pustkę, która niszczyła cały ten nastrój zbliżającego się bożego narodzenia. Od kilku dni znów żyłam w ciągłym strachu. Przed oczyma non stop stawał mi obraz nieobliczalnych, niebieskich tęczówek blondyna, siedzącego przy barze jednego z krakowskich klubów, mimo zapewnień Filipa, że to najprawdopodobniej wytwór mojej wyobraźni.
*Flash back*
- Widziałam go ! On tam jest ! - krzyknęłam panicznie, biegnąc w kierunku Filipa, opierającego się o samochód.
- Widziałaś kogo ? - zdezorientowany chłopak spojrzał na mnie badawczo.
- Pawła. - wyszeptałam cicho, wtulając się w tors bruneta.
- Kochanie, spójrz na mnie - miękki ton jego głosu działał uspokajająco na moje skołatane nerwy.
Powoli przeniosłam wzrok z chodnika na twarz chłopaka. - Paweł nie może tu być. On został w Sopocie pamiętasz ?
- Ale ... - wychlipałam...
- Nie ma żadnego ale Nicola. Jestem pewien że tylko Ci się wydawało. - zapewnił, jednak w jego oczach zamajaczyło coś, co wydawało się być nutką zdenerwowania i paniki.. W każdym bądź razie nie wyglądał na zaskoczonego tym co mówię. A może wcale mi się nie wydawało ? Może on faktycznie tam był ? Bezsensowne myśli błądziły po mojej głowie, robiąc w niej jeszcze większy zamęt. Postanowiłam zignorować je, zrzucając wszystko na spożyty wcześniej alkohol. Tak było o wiele wygodniej.
*
Filip... Tak bardzo chciała bym żeby był tu teraz obok mnie. Jedyne o czym marzyłam przez całą podróż pociągiem to to, że chłopak siedzi obok mnie z ramieniem opiekuńczo owiniętym wokół mojej talii.
Niestety nie było mi to pisane. Filip musiał zostać w Krakowie pod pretekstem jakiegoś bardzo ważnego spotkania na dzień po planowanym wyjeździe do Sopotu. Taaak.. Praca pochłaniała go z dnia na dzień coraz bardziej. Liczne nadgodziny doprowadzały mnie do szału. Ale co mogłam zrobić ? Przecież nie przypnę mu na szyi smyczy, żeby choć na trochę zatrzymać go w domu, nawet jeśli niejednokrotnie się nad tym zastanawiałam. A może po prostu wszystko wyolbrzymiam ? Przecież nie jesteśmy małżeństwem. A to, że spotykamy się od przeszło półtora nie świadczy o tym że będzie spędzał ze mną każdy wieczór, czy poświęcał mi czas kosztem swojego życia zawodowego, prawda ?
Ponownie pokręciłam głową, starając się uporządkować bałagan panujący w moich myślach. Postanowiłam trzymać się już tylko tej jednej. Obietnicy którą mi złożył, kiedy odstawił mnie i Dawida na dworzec.
- Zdążę na kolację wigilijną, choćbym miał tam helikopterem przylecieć jasne ?
~*~
- Obudź się Nicola, wysiadamy ! - ze snu wyrwał mnie lekki głos Dawida. Chłopak szczypał mnie delikatnie w ramię, starając się w ten sposób mnie dobudzić, co swoją drogą nigdy nie było dla nikogo łatwym zadaniem. Nawet moja mama, budząc mnie co ranek do szkoły uciekała się do różnych podstępów by jej misja zakończyła się sukcesem.
Otworzyłam zaspane oczy, rozglądając się po pomieszczeniu. Nadal byliśmy jedynymi osobami w przedziale, co na ogół było naprawdę komfortowe. Po za tym biorąc pod uwagę fakt, iż Dawid chrapie dwa razy głośniej niż mój ojciec ( nigdy nie przypuszczałabym że to w ogóle możliwe.. ) w cale się nie dziwię, że nie było chętnych do naszego towarzystwa.
Podniosłam się z siedzenia, narzucając na ramiona swoją zimową kurtkę. W tym roku zima naprawdę dawała popalić. Ciągłe mrozy stawały się z dnia na dzień coraz to bardziej męczące. Tak bardzo tęskniłam za zwiewnymi sukienkami i koszulkami na ramiączkach.
- Idziemy - głos chłopaka ponownie rozniósł się po przedziale, a ja ruszyłam za brunetem w kierunku wyjścia, taszcząc za sobą swoją walizkę.
Zgrabnym gestem zeskoczyłam z niewielkiego stopnia na betonową płytę stacji.
- Nicola ! - Boże, tak dawno nie słyszałam głosu taty... Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo za nim tesknilam. Momentalnie znalazłam się w ramionach mojego ukochanego staruszka.
- Tesknilam - uśmiechnęłam się szeroko.
- Ja za Tobą też - jeszcze raz mocno mnie przytulił, po czym odsunął sie lekko by wziąć moja walizkę. Całą trójka ruszyliśmy w kierunku samochodu taty. Już nie mogłam się doczekać chwili, w której wreszcie znajdę się pod cieplutkim kocykiem z kubkiem kawy w ręce. Nie jestem zbyt wielkim fanem mrozów....
- A Filip gdzie ? - spytał tata kiedy byliśmy już w samochodzie. - Myślałem, że też przyjedzie...
- Przyjedzie pojutrze - westchnelam cicho. A już się cieszyłam że choć na chwilę udało mi się odciągnąć myślami od bruneta.
- Wszystko z nim w porządku ?
- Mhmm. Ma dużo pracy. - wzruszyłam ramionami. Wiedziałam że tata doskonale widział że coś nie tak, jednak postanowiłam machnąć na to ręką. Byłam też wdzięczna, że nie ciągnął tematu. Zafascynowana przyglądałam się krajobrazowi za szyba. Kiedyś tak dobrze znałam to miejsce, a teraz wydaje się ono być tak obce. Jest zdecydowanie inne niż Kraków. Po prawie pół roku mieszkania na południu i zaledwie jednej wizycie tutaj, czułam się jakbym wracała do domu. Tego prawdziwego. Zamyślona spojrzałam na ekran telefonu, przeklinając pod nosem na widok ilości nieodebranych połączeń od Filipa. Czuje że będzie o to wojna... Wstukałam szybkiego sms'a żeby się nie martwił, po czym ponownie odwróciłam się w kierunku szyby.
Jadąc wąską, tak dobrze znaną mi uliczką, czułam pewnego rodzaju ulgę. Cieszyłam się, że wreszcie odwiedzę swój prawdziwy dom. Wejdę do swojego małego pokoiku i znów będę mogła się poczuć jak beztroska nastolatka, której największym problemem było to, czy pomalować paznokcie na biało, czy raczej na beżowo. Chciałam choć na chwilę oderwać się od rzeczywistości, która od pewnego czasu zaczęła mnie przerastać.
-Dlaczego nie skręciłeś do domu?- spytała taty, zerkając w boczne lusterko, w którym widoczny był teraz mały, dwupiętrowy domek.
- To już nie jest nasz dom - mruknął cicho, twardo wpatrując się w przednią szybę.
- C-co ? - zamrugałam oczami, nie rozumiejąc o co mu właściwie chodzi.
- Sprzedałem go. -wzruszył ramionami.
Co ?! Jak wiele jeszcze się zmieniło przez te kilka miesięcy ?
- Tesknilam - uśmiechnęłam się szeroko.
- Ja za Tobą też - jeszcze raz mocno mnie przytulił, po czym odsunął sie lekko by wziąć moja walizkę. Całą trójka ruszyliśmy w kierunku samochodu taty. Już nie mogłam się doczekać chwili, w której wreszcie znajdę się pod cieplutkim kocykiem z kubkiem kawy w ręce. Nie jestem zbyt wielkim fanem mrozów....
- A Filip gdzie ? - spytał tata kiedy byliśmy już w samochodzie. - Myślałem, że też przyjedzie...
- Przyjedzie pojutrze - westchnelam cicho. A już się cieszyłam że choć na chwilę udało mi się odciągnąć myślami od bruneta.
- Wszystko z nim w porządku ?
- Mhmm. Ma dużo pracy. - wzruszyłam ramionami. Wiedziałam że tata doskonale widział że coś nie tak, jednak postanowiłam machnąć na to ręką. Byłam też wdzięczna, że nie ciągnął tematu. Zafascynowana przyglądałam się krajobrazowi za szyba. Kiedyś tak dobrze znałam to miejsce, a teraz wydaje się ono być tak obce. Jest zdecydowanie inne niż Kraków. Po prawie pół roku mieszkania na południu i zaledwie jednej wizycie tutaj, czułam się jakbym wracała do domu. Tego prawdziwego. Zamyślona spojrzałam na ekran telefonu, przeklinając pod nosem na widok ilości nieodebranych połączeń od Filipa. Czuje że będzie o to wojna... Wstukałam szybkiego sms'a żeby się nie martwił, po czym ponownie odwróciłam się w kierunku szyby.
Jadąc wąską, tak dobrze znaną mi uliczką, czułam pewnego rodzaju ulgę. Cieszyłam się, że wreszcie odwiedzę swój prawdziwy dom. Wejdę do swojego małego pokoiku i znów będę mogła się poczuć jak beztroska nastolatka, której największym problemem było to, czy pomalować paznokcie na biało, czy raczej na beżowo. Chciałam choć na chwilę oderwać się od rzeczywistości, która od pewnego czasu zaczęła mnie przerastać.
-Dlaczego nie skręciłeś do domu?- spytała taty, zerkając w boczne lusterko, w którym widoczny był teraz mały, dwupiętrowy domek.
- To już nie jest nasz dom - mruknął cicho, twardo wpatrując się w przednią szybę.
- C-co ? - zamrugałam oczami, nie rozumiejąc o co mu właściwie chodzi.
- Sprzedałem go. -wzruszył ramionami.
Co ?! Jak wiele jeszcze się zmieniło przez te kilka miesięcy ?
~*~
Rozdział krótki i totalnie do dupy. W dodatku dodany z poślizgiem.
Potrzebuję przerwy na nabranie nowych sił do pisania.
Następny rozdział będzie w niedzielę.
Dziękuję za Waszą cierpliwość.
Mam nadzieję, że mnie rozumiecie...
Potrzebuję natchnienia, bo rozdziały są coraz to nudniejsze,
co strasznie mnie drażni.
Wybaczcie kochani.
Widzimy się w NIEDZIELĘ <3 p="">
co strasznie mnie drażni.
Wybaczcie kochani.
Widzimy się w NIEDZIELĘ <3 p="">
eMikka
3>
Już nie mogę doczekać się niedzieli. Rozdział świetny. Wkurza mnie ten Paweł -_- mam nadzieje,że sprawa z nim niedługo się wyjaśni. Nowy dom to nawet dobra wiadomość dka Nikoli. Ten psycho raczej już nie wejdzie do jej domu. chociaż wszytsko jest możliwe.
OdpowiedzUsuńSzkoda,że z Filipem nie mają dużo czasu dla siebie.
Czekam nn.
Życzę dużo pomysłów.
/Eli..
nie mów ze do dupy bo jest super :*
OdpowiedzUsuńSuperśne są wszystkie twoja opowiadania *,*
OdpowiedzUsuńZnajoma dała mi wczoraj link na twojego bloga, czytalam wszytko od 1 części, nie spałam całą noc, ale było warto /Oluś
Przynajmniej wiem, że nie tylko ja czytałam całą noc :D
Usuń