niedziela, 16 marca 2014

Mam Cię cz*92

Nerwowo rozejrzałam się po niewielkim pokoiku, w poszukiwaniu jakiejkolwiek znajomej rzeczy. Oczywiście bezskutecznie.. Nie było w nim ani jednego, nawet najmniejszego przedmiotu, który pochodziłby z naszego domu, który tata postanowił sprzedać. Mimo moich szczerych chęci zrozumienia go, nie potrafiłam tego zrobić. To był nasz dom. Może nie spędziliśmy w nim zbyt wiele czasu, zaledwie jakieś dwa lata, ale był cząstką nas prawda ? To tak, jakbym ja sprzedała nasz rodzinny dom, który zostawiła mi mama. Dom, w którym razem z Michałem dorastaliśmy. Miejsce, w którym opłakiwałam po raz pierwszy swoje złamane serce, w którym co wieczór śmialiśmy się całą rodziną, rozłożeni na kanapie przed telewizorem. Miejscem w którym była z nami mama. Tak bardzo za nią tęskniłam... Jestem pewna, że gdyby tylko mogła, siedziała by teraz ze mną, ciasno tuląc do swojej piersi i starając się przetłumaczyć mi, że problemy z którymi się obecnie borykam tak naprawdę nie są problemami. Zawsze to robiła. Nie ważnym było dla niej w jak poważne tarapaty się wpakowałam, zawsze stawała za mną. Była niczym mój anioł stróż.
Usiadłszy na łóżku, sięgnęłam po telefon. Miałam niesamowitą ochotę usłyszeć głos Filipa, nawet jeśli rozmawialiśmy niecałe pół godziny temu. Wyjeżdżając do Sopotu miałam nadzieję, że w pewien sposób odpocznę. Naładuję baterię, by po świętach znów wrócić na uczelnię.
Potrząsnęłam lekko głową, odkładając telefon z powrotem na półkę. Sięgnęłam do torby po gruby wełniany sweter, po czym zbiegłam schodami na sam dół. 
- Gotowy ? - spytałam Adriana siedzącego na ostatnim stopniu.
- Tak ! - uśmiechnął się szeroko, mocniej naciągając puchatą czapkę na czoło. Wsunęłam na ramiona swój gruby, zimowy płaszcz, po czym ująwszy rączkę chłopca wyszliśmy z domu. 
Poprzedniego wieczoru obiecałam mu, że zabiorę go do centrum handlowego. Maluch uparł się, że koniecznie musi kupić mikołajowi jakiś prezent. "Skoro on co roku przynosi mi zabawki, ja też mogę mu coś kupić prawda ?"  Uśmiechnęłam się na wspomnienie jego słów.

Przez całą drogę do sklepu prowadziliśmy wesołą rozmowę na temat ulubionej kreskówki chłopca. Sprawę z tego jak stara jestem, zdałam sobie dopiero wtedy, kiedy przez co najmniej pół godziny próbowałam skojarzyć tytuł kreskówki, która kiedyś była moim totalnym uzależnieniem. Tom i Jerry. Klasyka... 
- Co powinienem kupić mikołajowi ? - spytał maluch, lawirując miedzy kolejnymi półkami. 
- Nie wiem - wzruszyłam ramionami. Nie miałam najmniejszego pojęcia. Cały ten pomysł, z prezentem wydawał się absurdalny. Ale co miałam zrobić ? Podejść i powiedzieć; "nawet się nie wysilaj. Święty Mikołaj nie istnieje" ? Z jakiejś bardzo inteligentnej strony ( czytaj; z bestów) dowiedziałam się, że dzieciństwo kończy się z chwilą kiedy dziecko przestaje wierzyć w siwobrodego staruszka w czerwonym kubraku, podrzucającego dzieciakom prezenty i przeciskającego się przez komin ze swoim brzuchem wielkości piłki plażowej. 
- Ja też nie - usiadł na jednej z ławek, patrząc na mnie zmartwionym wzrokiem.
Serce mi się krajało, kiedy widziałam go w takim stanie. 
- Chodź - podeszłam do pięciolatka, wyciągając w jego kierunku dłoń - Coś wymyślimy. 

~*~

- Padam - jęknęłam, rzucając się na kanapę. Nigdy nie sądziłam, że zakupy mogą być jeszcze bardziej męczące, niż te z Sarą. Jak widać, myliłam się.
Po prawie trzech godzinach chodzenia po sklepach i oglądaniu masy przedmiotów, w końcu wybraliśmy... skarpetki. Grube, wełniane skarpety z pyszczkiem renifera na czubkach palców. Jednak warto było.
Duma, wymalowana na twarzy chłopca, kiedy wyciągnął z plecaka skarbonkę i wysypał drobiazgi na ladę kasjerki, wynagrodziła całe cierpienie. W większości 20 i 10 groszówki. Mina kasjerki ? - Bezcenna. Już nawet pomijam oburzenie klientów stojących w kolejce za nami.. Radość Adriana była ponad wszystko inne. 
- Michał zaraz przyjedzie ! - usłyszałam krzyk taty z kuchni. Ostatkiem sił podniosłam się z kanapy i poczłapałam w kierunku pomieszczenia. Już dzisiaj święta. Boże Narodzenie i te sprawy. Aromat gotowanych rzez Renatę potraw, roznosił się dosłownie po całym domu. 
- Mam wyjechać po niego na stację ? 
- Nie. Przyjadą samochodem. 
- Przyjadą ?
Ojciec w odpowiedzi wzruszył tylko ramionami, a ja dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego co powiedział. Julia, bliźniaki.... To będą niezapomniane święta. 

~*~

Julia okazała się być naprawdę sympatyczną dziewczyną. Już po kilku minutach rozmowy, poczułam się jakbym rozmawiała z dobrą przyjaciółką. Nie było między nami żadnego rodzaju zahamowań, związanych z tym, że widzimy się pierwszy raz, co było naprawdę wygodne.
Tata chyba także polubił Julkę. Może i na samym początku wyglądał, jakby zobaczył ducha kiedy dziewczyna stanęła z Michałem w progu, jednak dość szybko się opamiętał.
- Gdzie jesteś ? - jęknęłam do słuchawki telefonu, kiedy wreszcie znalazłam chwilę dla siebie. 
- W... W drodze - niepewny głos Filipa, odbił się echem po moim tymczasowym pokoju. Podświadomie czułam, że coś jest nie tak. Byłam jednak pewna, że chłopak nie zamierza mi nic mówić na ten temat. Więc po prostu zignorowałam tą dziwną myśl. No bo co innego miałam zrobić ? Roztrząsanie kłótni przez telefon było całkowicie bezsensowne. 
- Ale zdążysz ? 
- Obiecałem prawda ? - skłamałabym, gdybym powiedziała że faktycznie uwierzyłam w jego słowa. Nawet jeśli bardzo tego pragnęłam. 
- Okej - mruknęłam do telefonu.
- Tęsknię za tobą maleńka. - Kiedy pieszczotliwe zdrobnienie wyszło z jego ust, mimowolnie uśmiechnęłam się. Uwielbiałam kiedy nazywał mnie w ten sposób. Czułam się jakby..wyjątkowa ? Tak, to chyba to. 
- Nie widziałeś mnie zaledwie tydzień.
- O tydzień za długo. - oczami wyobraźni, widziałam ten jego szeroki uśmiech, rozświetlający idealną twarz. Tak bardzo tęskniłam za tym widokiem. 
- Ja za tobą też tęsknię. Widzimy sie wieczorkiem tak ? 
- Tak. Do zobaczenia mała - wywróciłam oczami, rozłączając się. 
Ta krótka, z pozoru normalna rozmowa, podniosła mnie na duchu. Upewniła, że on nadal o mnie pamięta mimo iż dzieli nas długość całego kraju.

~*~

- Chyba powinniśmy już zaczynać - oznajmił tata, wchodząc do salonu. Dochodziła już prawie 20:00 a po Filipie nadal nie było śladu. Zdenerwowanie coraz to bardziej przejmowało władzę nad moim ciałem. Czułam pewnego rodzaju wewnętrzny ból, który doprowadzał mnie do szału. 
- Tak. Zaczynajmy - mruknęłam, zajmując miejsce przy wigilijnym stole. Nie miałam już siły przeciągać rozpoczęcie kolacji. Robiłam to już od dobrych dwóch godzin. 
- W porządku ? - na krześle tuż obok mnie pojawił sie nagle Dawid, posyłający mi współczujące spojrzenie. 
- Tak. Tak myślę - wzruszyłam ramionami. 
- Jestem pewien że niedługo się tutaj pojawi. - pocieszająco objął mnie delikatnie ramieniem, co w tych okolicznościach nie było mi na rękę. Ostatnie czego potrzebowałam w tej chwili to czyjaś litość.
Kolacja przebiegła dość szybko. Mimo wesołych rozmów prowadzonych podczas posiłku, oraz mimo jeszcze więcej prób wciągnięcia mnie w którąś z nich, atmosfera świąteczna nie udzieliła mi się tak jak reszcie. Zupełnie inaczej wyobrażałam sobie ten wieczór.
Po uroczystej kolacji, wedle tradycji rozpoczęło się rozpakowywanie prezentów.
- Nie wierzę - zaśmiał się Michał, spoglądając na kolorowy podkoszulek w rękach taty. - Jesteś pewien, że nie pomyliłeś paczek ?
- Nie przesadzaj. Nie jestem jeszcze taki stary - obruszył się delikatnie tata, jednak uśmiech nie schodził z jego ust. 
- Zobaczymy co powiesz jak niedługo zostaniesz dziadkiem - zakpił Michał, chyba nie dokońca zdając sobie sprawę z tego, co właśnie powiedział. 
- Słucham ? 
To, że w pokoju nastała grobowa cisza jest chyba oczywiste. Tata wyglądał jakby zobaczył ducha, Michał cały zbladł,  natomiast twarz Julii spłonęła szkarłatnym rumieńcem. To był jeden z tych momentów, kiedy oglądając film jedynym co jesteś w stanie z siebie wydusić, to przeciągłe "COOO ?".
- Wiedziałaś ? - warknął tata, kiedy Michał posłał mi błagające o pomoc spojrzenie.
- Ja...
Dzwonek do drzwi rozbrzmiał w całym pomieszczeniu, zakłócając panującą ciszę. 
- O-otworzę - bąknęłam, podnosząc się z krzesła. Szukałam jakiejkolwiek opcji ucieczki od stołu. 
Szybkim krokiem ruszyłam w kierunku drzwi frontowych, a kiedy je otworzyłam, zalała mnie fala... ulgi pomieszanej z jeszcze większą złością. 
- Przepraszam - westchnął Filip. - Starałem się przyjechać jak najszybciej.
Miałam ogromną ochotę zatrzasnąć mu drzwi przed nosem, wykrzykując, że się spóźnił. Ale nie potrafiłam tego zrobić. Wpuściłam go do środka, zatrzaskując za nim drzwi. 
- Co to kurwa jest ? - krzyknęłam, kiedy na kołnierzu jego białej koszuli, który wydostał się spod marynarki dostrzegłam czerwoną plamę. Plamę po .... SZMINCE ?

8 komentarzy:

  1. super, nie moge sie juz doczekac nastepnego <3/ nat

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej, już nie umiem doczekać się kolejnej część. Ciekawe jak Filip się wytłumaczy.

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny :) :3 i dołączam się do pytań wyżej , jak? :D

    OdpowiedzUsuń
  4. nie no a następny rozdział dopiero w środe :C Filip ma przerąbane, tym razem nie powinna mu wybaczać "zdrady"

    OdpowiedzUsuń
  5. świetne <3 mam tylko nadzieje ze jej nie zdradził za dużo sie nacierpiała :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Zostałaś nominowana przeze mnie do Liebster Award, więcej informacji u mnie moja-kraina.blog.onet.pl :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam :3 Twoje opowiadanie śledzę z zapartym tchem po prostu cudo ) podziwiam Cię, że wytrwałaś i nadal piszesz :) Co do rozdziału to miejmy nadziej, że Filip jednak jej nie zdradził, bo jeśli by tak było to po co prosił ją o przebaczenie, obiecywał, że jej nie zostawi, nie zdradzi. Mówił, że nie może bez niej żyć.. Skoro ma inną. Jego myślenie jest troszkę pokręcone. :) Szkoda mi Nikoli bo już dużo się nacierpiała przy rostaniu z Pawłem a później z Filipem i jeszcze to jejku.. Nie mogę się doczekać następnej części.. Mam nadzieję że jakoś to rozwiążesz.. :) pozdrawiam i w wolnej chwili zapraszam do mnie moja-kraina.blog.onet.pl :3

    OdpowiedzUsuń
  8. świetne ^^. Mam nadzieje że dzisiaj dodasz. :* Czekam co dalej będzie z Nikolą i Filipem. ;)

    OdpowiedzUsuń