czwartek, 2 maja 2013

Mam Cię * cz 5


Kiedy następnego dnia przekroczyłam próg domu, do moich uszu dobiegły krzyki z kuchni. Rzuciłam plecak koło komody na przedpokoju i zaczaiłam się za drzwiami kuchennymi tak żeby rodzice mnie nie widzieli ale żebym mogła dokładnie słyszeć o czym rozmawiają.
- Nie mogę uwierzyć że to zrobiłaś ! Myślałem że w tym domu ja też mam coś do powiedzenia! - krzyczał naprawdę wściekły tata.
- A co ci się znowu nie podoba ?! Nie rozumiem w ogóle o co ci chodzi !
- Nie rozumiesz o co mi chodzi ?!  W takim razie uświadomię cię ! Zawsze najważniejsze decyzje podejmowaliśmy wspólnie. Jak prawdziwe małżeństwo , prawda ? A teraz co ? Jak gdyby nigdy nic oznajmiasz nam że się przeprowadzamy. Coś tu chyba nie gra prawda ?

Jeszcze długo się tak przekrzykiwali. Mama na przemian płakała i wrzeszczała na tatę. Stałam wciąż w tym samym miejscu, wolno oddychając a po moim policzku spływały pojedyncze łzy. Byłam nie obecna. Moje myśli skupiały się tylko wokół dwojga bardzo ważnych dla mnie ludzi kłócących się właśnie w kuchni.
Nawet nie zauważyłam kiedy Michał pociągnął mnie za rękę na górę do mojego pokoju. Praktycznie nic nie widziałam przez łzy. Brat otarł mi je kciukiem i mocno przytulił.
- Nie płacz już... Wszystko będzie dobrze - uspakajał mnie.
- Nie będzie ..
Posiedział ze mną dopóki nie uspokoiłam się już całkowicie. Na początku bardzo się przejęłam sytuacją między rodzicami ale teraz stwierdziłam że nie będę się w to mieszać. Niech sobie robią co chcą, wkońcu są dorośli. Jeżeli chcą tak łatwo pozwolić naszej rodzinie się rozpaść ? - dobrze niech tak więc będzie. Mam tylko nadzieję że nie będą ode mnie oczekiwali że będę udawać że nadal jesteśmy szczęśliwą rodzinką mimo że mamusia i tatuś mieszkają osobno.
Wzięłam do ręki telefon i wybrałam numer do Sary.
- Cześć Sara. Masz dziś czas może wyjdziemy do centrum handlowego na małe zakupy ?
- Hmmm czemu nie..
- To spotkajmy się pod Burger Kingiem za godzinę.
- No spoko. Pa
- Cześć.
Rozłączyłam się i ruszyłam do łazienki. Kiedy przejrzałam się w lustrze o mal nie padłam na zawał. Oczy miałam podkrążone i zaczerwienione. Naprawdę okropnie to wyglądało. Spróbowałam zaradzić coś korektorem ale jednak to nie było to.Mimo wszystko postanowiłam się tym zbytnio nie przejmować. Narzuciłam na siebie rurki, koszulkę oraz trampki i wyszłam z domu.
Idąc na spotkanie humor jakoś mi się polepszył. Jednak gdy dotarłam pod Burger Kinga zobaczyłam Sarę z Kamilem ( jej chłopakiem ) cały zapał zakupowy minął. Nie żebym nie lubiła Kamila czy coś ale ostatnie na co miałam ochotę to patrzenie jak się liżą na każdym kroku.
Wyszłam ze sklepu i skierowałam się w stronę parku. Wybrałam numer Sary.
- Cześć Sara.
- No hej, gdzie ty jesteś ?
- Wiesz nie dam rady wpaść. Naprawdę źle się czuję... Przepraszam.
- Hmm nie szkodzi... W takim razie do jutra..
Rozłączyłam się. Nie bardzo wiedziałam gdzie mam teraz iść. Do domu wracać nie chciałam z powodów oczywistych a na mieście nie miałam zbytnio co robić. Błąkałam się ze słuchawkami w uszach między alejkami parkowymi gdy nagle zobaczyłam na jednej z ławek Filipa i kilku jego kolegów. Gdy napotkał mnie wzrokiem podniósł rękę i pomachał mi. Odmachałam ale nie zatrzymałam się na dłużej. Nie miałam ochoty przebywać sama w gronie 5 czy tam 6 chłopaków. Wyszłam z parku i skierowałam się w kierunku kafejki. Wzięłam kawę mrożoną na wynos i ruszyłam wolnym krokiem do domu.
Kiedy byłam już na miejscu rodzice znów się o coś kłócili. Tym razem w salonie. Nawet na nich nie spojrzałam i zamknęłam się w pokoju. Wklepałam na bloga szybki krótki wpis. Liczba wyświetleń ostatnio trochę spadła ale jakoś wtedy mi to wisiało. Otworzyłam okno dachowe, ułożyłam zaraz koło niego na dachówkach koc i usadowiłam się na nim. Z iPod'em i słuchawkami w uszach leżałam wpatrując się w rozgwieżdżone niebo.. Myślałam nad wszystkim co się dzisiaj wydarzyło. Po policzku spłynęła pojedyncza łza którą szybko starłam. ,, Będę twarda " pomyślałam.

Obudziła mnie krople deszczu uderzające o moje czoło. Otworzyłam szybko oczy i zdezorientowana rozglądałam się wokoło. Na początku nie wiedziałam dlaczego i gdzie jestem. Jednak po chwili doszło wszystko do mnie. Deszcz zaczynał padać coraz mocniej więc dachówki były coraz bardziej śliskie. Schodząc do okna poślizgnęłam się i jedna z dachówek odpadła rozbijając się o chodnik zaraz przed drzwiami. Nie wiem jeszcze jak ale będę musiała to jakoś wytłumaczyć jutro rodzicom....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz