piątek, 28 lutego 2014

Mam Cię cz*88

Siedzieliśmy w milczeniu, na twardych, restauracyjnych krzesłach. Nieprzyjemna cisza jaka zapanowała od chwili kiedy kelner zniknął z sali z naszym zamówieniem, ciążyła na nas jeszcze przez dłuższą chwilę. Państwo Kamińscy, siedzący naprzeciwko mnie i Filipa, za wszelką cenę starali się sprawiać wrażenie spokojnych, choć po lekkim grymasie wymalowanym na twarzy kobiety i przymrużonych badawczo oczach mężczyzny wiedziałam, że to tylko pozory. Gdzieś w głębi duszy, oboje byli jak wulkan, który lada chwila wybuchnie, niszcząc wszystko co stanie na jego drodze.
Brunet, ściskający lekko moją dłoń pod stołem, niestety był w nie lepszym stanie. Uparcie wpatrywał się w oczy ojca, nie odwracając wzroku nawet na chwilę . Z twarzy innych ludzi potrafił czytać jak z otwartej księgi, kiedy sam zawsze przybierał tę cholerną, nienaruszalną maskę obojętności.
- Więc ? - niecierpliwy głos Filipa, wreszcie przerwał ciszę. Wydawał sie być tak spokojny.
- Pracujesz gdzieś ?
- Och... - mruknął chłopak - Handluję tu i ówdzie. Najczęściej w podstawówce, gimnazjach, na ulicy...
To, że moje oczy prawie wyskoczyły z orbit, to mało powiedziane. Co do cholery się tu wyrabia ? O jakim handlu on w ogóle mówi ?
- Co masz na myśli mówiąc handluję ? - zająknęła się matka chłopaka, czekając na jakąkolwiek odpowiedź z jego strony..
- Och mamuś... - zagruchał, uśmiechając sie fałszywie - Dobrze wiesz o co mi chodzi... Nic czego wcześniej bym nie robił.
- Co ?! - jęknęła boleśnie, przykładając dłoń do klatki piersiowej. Ja sama byłam totalnie zdezorientowana. W myślach błagałam Boga, żeby to nie było to o czym myślałam..  - A jeśli znowu cię złapią ? Myślałam, że dostałeś nauczkę ostatnim razem.
- Tak jakby cię to interesowało - bąknął obrażony.
Powoli zaczynało mi świtać. Mówiąc "znowu" za pewne chodziło jej  o powód pobytu chłopaka w więzieniu. Wtedy, kiedy został wrobiony przez "klienta", a później aresztowany pod zarzutem handlu narkotykami.
Myślałam jednak, że ten etap w życiu, Filip ma już dawno za sobą. Wydawało mi się, że zrozumiał swój błąd i teraz będzie robił wszystko by go nie powtórzyć. Byłam pewna, że więzienie na dłuższy czas - jeśli nawet nie na zawsze - odbiło na nim swoje piętno.
-  Filip ? - szepnęłam cicho, zwracając na siebie uwagę chłopaka. Jednak niestety nie tylko jego. Trzy pary oczu wpatrywały się we mnie z pytającym wzrokiem. - Czy to prawda ?
Starałam się aby mój głos zabrzmiał pewnie, jednak jak zwykle moje ciało mnie zdradziło. Panika, wymieszana z czymś w rodzaju strachu, całkowicie zawładnęła moim ciałem, paraliżując każdą komórkę ciała.
W odpowiedzi pokręcił ironicznie głową, zaprzeczając mojemu pytaniu. Poczułam się, jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody. Byłam wściekła, to mało powiedziane. Mimo tego, iż widział do jakiego stanu doprowadza ta rozmowa jego matkę, ciągnął ją. A ja nie mogłam już dłużej tego słuchać.
Patrzenie na to, jak świadomie rani swoją matkę, sprawiało że miałam ochotę go uderzyć. Szczególnie wtedy, kiedy na jego usta wpełzł ten chytry uśmieszek.
Te wszystkie uczucia, które przepływały przez moje ciało, czyniły mnie słabą. Złość, smutek, żal, rozczarowanie. Filip nie rozumiał co to znaczy stracić matkę.
Wyładowywał się teraz na niej i zachowywał jak skończony dupek, tylko dlatego że nie wiedział jak to jest, nagle ją stracić. Ale ja wiedziałam. Ze łzami w oczach patrzyłam na starania nawiązania jakiejkolwiek konwersacji z jej strony, które za każdym razem kończyły się na zgryźliwej odezwie chłopaka. Tak bardzo pragnęłam mieć moją mamę przy sobie, że oczami wyobraźni przenosiłam się z powrotem do domu. Wyobrażałam sobie całą naszą rodzinę, siedzącą na miękkim dywanie w salonie, grającą w Monopoly. Tak bardzo tęskniłam za tymi czasami, kiedy każde popołudnie spędzaliśmy na wspólnych zabawach.
- Widzisz ?! Mówiłem ci że on się do tego nie nadaje ! - warknął ojciec Filipa, podnosząc się gwałtownie z krzesła. - Ale ty jak zwykle mnie nie słuchałaś !
Sztućce lekko podskoczyły, kiedy pięść mężczyzny zderzyła się z powierzchnią blatu.
- Grzegorz uspokój się ! - kobieta stanowczym ruchem pociągnęła go z powrotem w dół, zmuszając by ponownie zajął swoje miejsce. 
- Dowiem się wreszcie o co chodzi ?! - w duchu dziękowałam, że oprócz naszej czwórki, w restauracji są tylko dwie inne osoby, dla których swoją drogą byliśmy niezłym widowiskiem.
- Musimy wyjechać do Włoch na miesiąc, może dwa. Tamtejszy hotel podupada, a my musimy się nim zająć.
Wytrzeszczyłam oczy. Hotel ?  Już na samym początku rzuciło mi się w oczy, że rodzice Filipa nie należą do najbiedniejszych ludzi, ale szczerze nie spodziewałam sie czegoś takiego.. 
- I co to ma wspólnego ze mną ?
- Chcieliśmy cię poprosić, abyś zaopiekował sie chwilowo tutejszym hotelem. - Jeszcze jeden hotel ? No pewnie...  Czego jak czego, ale nie spodziewałam się akurat czegoś takiego.. Biorąc pod uwagę relację między nimi, która w zasadzie praktycznie nie istnieje, ostatnie o czym pomyślałam to chęć współpracy..
- Nie ma mowy - zakończył szybko chłopak. Spojrzałam na niego z uniesionymi brwiami.
- Dlaczego ? - mama chłopaka wyglądała na zawiedzioną, natomiast ojciec - wprost przeciwnie. Mały uśmieszek igrał na jego ustach, kiedy przerzucał wzrok z żony na syna.
- Nie mam żadnego doświadczenia - wzruszył ramionami - Nie znam sie na prowadzeniu hotelu.
- W przyszłym tygodniu możesz podjąć kurs.. Myślę że on może ci pomóc - kobieta była nieugięta, Filip jednak też nie zamierzał sie poddać. Z jakiegoś powodu, za wszelką cenę chciał się od tego wymigać.
- Mam studia. Musze się uczyć.
- A jeśli pracę w hotelu wliczymy w Twoje praktyki ? Będziesz miał z głowy.
- Ja... - kiedy znów spróbował zaprzeczyć, delikatnie kopnęłam go pod stołem. Spojrzał na mnie zaskoczony, ale kiedy posłałam mu znaczące spojrzenie, wywrócił oczami. - Kiedy wylatujecie ?

~*~
Przepraszam kochani za opóźnienie, ale miałam taki mega zaryp w szkole, że wracałam ze szkoły
i po prostu znad książek sie nie ruszałam.
Wybaczcie że musieliście czekać.. 
Dziękuję za wyrozumiałość. Rozdział w NIEDZIELĘ ! <3 br="">

sobota, 22 lutego 2014

Mam Cię cz*87

Niedzielny poranek był jednym z najgorszych w całym moim życiu. Po praktycznie dwóch nieprzespanych nocach, podniesienie się z łóżka było dla mnie nie lada wyzwaniem. A myśl, że to właśnie TEN dzień wcale nie ułatwiała sprawy. Dzień spotkania z rodzicami Filipa.
Otworzyłam oczy, starając się przyzwyczaić do jasności panującej w pomieszczeniu. Co z tego że mamy w pokoju żaluzje ? Nigdy i tak ich nie używamy.
Wyciągnęłam rękę na lewą stronę łózka, mając nadzieję napotkać tam ciało chłopaka, jednak jedyne co wyczułam to zimne prześcieradło. Odkąd zaistniała cała ta sprawa z jego rodzicami i tą ich nagłą chęcią do spotkania się, zdenerwowanie nie odstąpiło chłopaka nawet na krok. Wiercił się nocami, szukając dogodnej pozycji do zaśnięcia, a mi łamało się serce na myśl, że nic nie mogę z tym zrobić. Nie potrafiłam mu pomóc w żaden możliwy sposób, mimo iż naprawdę bardzo tego chciałam.
Wygrzebałam się spod pościeli i wolnym krokiem ruszyłam w kierunku drzwi.
- Cześć - wesoły głos Michała rozniósł się po salonie. Niewielka torba leżała obok kanapy, wypchana po brzegi jego ubraniami. Uniosłam brew, spoglądając to na niego, to na bagaż. - Och... Myślę, że powinienem wracać do domu. Czeka mnie ciężka rozmowa z Julią - westchnął, zapinając zamek błyskawiczny swojje bluzy.
- Trzymam kciuki - podeszłam do niego i mocno go przytuliwszy, dodałam - Dasz sobie radę.
- Mam taką nadzieję- mruknął cicho oddając uścisk.
- Jestem pewna że tak będzie - puściłam mu oczko. - Widziałeś Filipa ?
- Mhmm - skinął lekko w kierunku balkonu. - Co mu zrobiłaś ? - zachichotał lekko.
- Dlaczego myślisz, że to moja wina ? - obruszyłam się, marszcząc brwi.
- Oboje dobrze wiemy, że twój charakterek pozostawia dużo do życzenia.
- Zamknij się. To nie moja wina ! - westchnęłam, będąc już w połowie drogi na balkon.
Chłopak zaśmiał się cicho, unosząc ręce w geście obronnym.Wywróciłam oczami, wychodząc z pomieszczenia.
Na niewielkim balkonie, oparty o balustradę stał Filip. Pochylona ku ziemi głowa i pięść zaciśnięta na metalowej barierce upewniły mnie, że od wczorajszego wieczora jego humor za bardzo się nie zmienił.
Podeszłam do niego, oplatając jego talię swoimi rękami i wtulając się w jego plecy. Każdy mięsień jego ciała napiął sie, by po chwili móc się rozluźnić pod wpływem mojego dotyku.
Chłopak odwrócił się w moim kierunku, po czym zamknął mnie w żelaznym uścisku. Uścisku który był moim azylem. Miejsce odosobnienia, ucieczki, schronienia... Jedynym, w którym czułam się naprawdę swobodnie.
Wypuścił dym nikotynowy z płuc i wrzuciwszy niedopałek do małego pojemniczka. Przez ten weekend wypalił więcej, niż średnio robi to w miesiącu Nienawidziłam kiedy to robił... Świadomie psuł się od środka, wdychając to gówno, a ja byłam bezradna. Nie raz starałam się przemówić mu do rozumu, jednak zawsze odpowiadał mi tylko wzruszeniem ramion. A ja nie chciałam też na niego naciskać. W końcu był dorosłym człowiekiem, który nie potrzebował niańki.
- Nie denerwuj się tak - szepnęłam, gładząc delikatnie dłonią mięśnie jego ramion.
- Nie denerwuję - mruknął, krzywią się. Cały Filip. Zawsze przybiera maskę obojętności, starając się ukryć pod nią wszystkie swoje uczucia. I niestety trzeba przyznać, że cholernie dobrze mu to wychodzi.
- Okej... - westchnęłam ciężko. Czasem to jego ukrywanie się, stawało się naprawdę męczące. Zawsze zastanawiałam się w takich chwilach, dlaczego to robi. Nie ufa mi ? Przecież nie jednokrotnie powtarzał  że tak nie jest. A może po prostu jest zbyt dumny by przyznać się do swoich słabości ? Bo okazywanie uczuć zdecydowanie było jego słabością.
- Po prostu się martwię.
- Nie potrzebuję twojej litości - jęknął gardłowo, odsuwając mnie lekko od siebie. Auć..
- Jakiej litości ? O czym ty w ogóle mówisz ? Jeśli jeszcze nie zauważyłeś, jestem twoją dziewczyną więc do cholery mam prawo się o ciebie martwić ! - uniosłam się delikatnie, zaciskając dłonie w pięści. Nie chciałam krzyczeć. Miał już wystarczająco dużo problemów na głowie, a ja nie chciałam dokładać mu kolejnych zmartwień. Obróciłam się na pięcie i skierowałam w kierunku drzwi. Nie chciałam wybuchnąć.
- Stój. - dłoń chłopaka znalazła się nagle na moim przedramieniu, zatrzymując mnie. - Nie zostawiaj mnie - szepnął.
Obróciłam się niepewnie w jego kierunku, a para silnych ramion owinęła się wokół mnie, przyciągając bardziej do siebie.

~*~

- Gotowy ? - spytałam, kiedy znaleźliśmy się w pobliżu drzwi restauracji. Miejscu, gdzie zapewne czekali już na nas państwo Kamińscy. 
Chłopak pokręcił przecząco głową, a grymas wymalowany na jego twarzy mówił mi, że jedyne o czym teraz myśli to sposób ucieczki. 
Zaśmiałam się cicho i załapawszy jego dłoń, pociągnęłam za sobą w kierunku drzwi. 
W środku było dość pusto. Jedynie niewielki stolik pod oknem, zajmowało małżeństwo z dwójką dzieci. Ruszyliśmy nie pewnym krokiem w głąb pomieszczenia. Z każdym kolejnym krokiem, pewność siebie opuszczała mnie coraz to bardziej. Czułam, że powoli zaczynam popadać w panikę. 
- Spokojnie - czuły szept chłopaka dotarł do moich uszu. Już miałam go wyśmiać, wytykając chłopakowi wcześniejszą chęć ucieczki, kiedy dumny, kobiecy  głos uniemożliwił mi to.
- Filip ! - nagle u boku chłopaka znalazła się starsza kobieta. Zarzuciwszy mu ręce na szyję, mocno przytuliła go do siebie. Jednak kiedy Filip nawet nie drgnął, odsunęła się od niego z zażenowaniem. 
- Cześć - mruknął cicho, wykrzywiając twarz w wymuszonym uśmiechu. 
- A to kto ? - Kobieta zdawała się dopiero teraz zauważyć moją obecność.
- Nicola, moja dziewczyna.
- Nie mówiłeś, że się z kimś spotykasz - nagle tuż zza naszych pleców dobiegł nas głęboki głos, jak przypuszczam ojca Filipa. 
- Nie pytałeś - wzruszył ramionami, mocniej ściskając moją dłoń.
- Miło mi państwa poznać - uśmiechnęłam się lekko, wyciągając w kierunku małżeństwa dłoń.
Ojciec Filipa wyglądał jak starsza wersja synów. Zarówno Kamil, jak i Filip byli bardzo podobni do taty. Te same kruczoczarne włosy, ciemne, prawie czarne oczy i mocno zarysowane linie szczęki. Nawet uśmiech mieli bardzo podobny.
- Siadajcie - z zamyślenia wyrwał mnie dumny głos kobiety. Wyglądała niesamowicie. Z tego co pamiętam, Filip wspominał iż ma  około 55 lat, a patrząc na nią spokojnie można było dać jej z 15 lat mniej. Tylko nieliczne zmarszczki na jej twarzy utrzymywały w przekonaniu, że ma więcej niż trzydzieści parę lat. Damski garnitur składający się z długiej do kolan, ołówkowej spódnicy idealnie podkreślał jej szczupłą talię, a kolia pereł ciężko zwisających na jej szyi dodawała jeszcze więcej elegancji do jej stroju. 
Z zażenowaniem spojrzałam na swoją białą sukienkę, która przy kobiecie siedzącej na przeciwko mnie prezentowała się jakby była skradziona bezdomnemu.  
- Więc... Ile się już spotykacie ? 
- Wystarczająco długo by móc ze sobą zamieszkać - wtrącił Filip zanim w ogóle zdążyłam otworzyć usta. 
- Mieszkacie razem - zdziwienie w głosie kobiety było aż nad to wyczuwalne. 
- Do rzeczy. - warknął Filip. - Dowiem się po co tu do cholery przyjechaliście ? 
- Musimy porozmawiać - i nagle atmosfera stała się jeszcze bardziej napięta. Czułam że za słowami mężczyzny nie kryje się nic dobrego...

poniedziałek, 17 lutego 2014

Mam Cię cz*86

- Nicola ! - warknął Filip, kiedy próbowałam wyrwać się z jego uścisku by ponownie zatopić paznokcie w skórze blondynki - Dość już do cholery !
- Puść mnie! - syknęłam szamocząc się jeszcze bardziej.
- Nie ! - objąwszy mnie o wiele mocniej, skierował się w kierunku wyjścia z klubu.
Fuknęłam obrażona pod nosem, jednak nie protestowałam już. Cholera, jest zły ?
Spojrzałam na jego twarz.  Mocno zaciśnięta szczęka chłopaka byłą wystarczającym potwierdzeniem moich przypuszczeń. Każdy mięsień jego ciała napinał się przy jego najmniejszym ruchu.
- Co to do kurwy nędzy było ?! - wrzasnął, kiedy znaleźliśmy się już na zewnątrz. Zimne, październikowe powietrze owiało moją skórę, pozostawiając na niej gęsią skórkę.
Czułam się jak małe dziecko. Zbesztane za coś, co czyniło w dobrej mierze, jednak gdzieś po drodze popełniło błąd.
- Nie wiem o czym mówisz - bąknęłam pod nosem, pocierając dłońmi o ramiona by choć trochę się rozgrzać.
- Przestań zachowywać się jak pieprzone dziecko ! - głośne warknięcie wypłynęło z jego ust, kiedy zrobił krok w moim kierunku.
- Więc przestań mnie tak traktować - mimo moich silnych starań, mój głos załamał się już w połowie zdania. Miałam dość tego, że cały czas byłam traktowana jak niedorozwinięty człowiek, który nie może sam podejmować decyzji. Mam już prawie 20 lat. Pracuję, uczę się... Funkcjonuję jak każdy inny normalny człowiek, więc mam prawo domagać się, żeby mnie tak traktowano prawda ?
- Nie traktuję !
- Ale ona cię pocałowała ! - wrzasnęłam wściekła. Gniew ponownie zaczął we mnie wzbierać. Nie mniej jednak, na pewno nie aż tak bardzo jak chwilę temu, gdy patrzyłam na twarz tego blond pustaka.
Ale to był inny rodzaj złości. Wcześniej, chciałam dosłownie rozszarpać ją na strzępy, teraz - miałam ochotę się rozpłakać. Tak po prostu. Z żalu, bezradności... Wszystkie uczucia, które kumulowały się gdzieś w moim wnętrzu, nagle zbuntowały się, chcąc ujrzeć światło dzienne.
- W tym rzecz ! - Zdenerwowanie przejmowało powoli kontrolę nad całym jego ciałem. Tupiąc nerwowo butem o asfalt, zaciskał pięści do tego stopnia, że knykcie stawały się białe. Wyglądał jak wulkan. Wulkan który lada chwila wybuchnie.  - To ona mnie pocałowała ! Nie ja ją !
- Więc dziękuj Bogu, że tak było. Inaczej nie miał byś już gdzie mieszkać - mruknęłam cicho, wymijając tykającą bombę zegarową, z burzą ciemnych włosów na głowie.
- Gdzie idziesz ? - dłoń chłopaka zacisnęła się kurczowo na moim ramieniu, kiedy ruszyłam w kierunku wejścia do klubu.
- Po Michała. Możesz tu zaczekać czy coś - wzruszyłam obojętnie ramionami.
Jak to było ?.. Ach tak. Krok do przodu, dwa do tyłu.

~*~

Do domu wróciliśmy średnio po pierwszej w nocy. Byłam wykończona zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Między mną a Filipem, niezręczna sytuacja panowała do momentu aż oboje znaleźliśmy się w łóżku. Obróceni do siebie plecami, unikaliśmy jakiegokolwiek kontaktu z drugą osobą. Oboje musieliśmy ochłonąć z emocji jakie dostarczyły nam "atrakcje" dzisiejszego wieczoru. W zasadzie nie rozumiałam o co mu tak chodzi. Przecież to ja byłam jedyną poszkodowaną prawda ? Nie ma nic boleśniejszego, niż widok twojego chłopaka, całującego się z inną dziewczyną.
On jej nie pocałował. Ona to zrobiła ! - Szeptała moja podświadomość. Jednak skutecznie starałam się ją wyciszyć. Wszystkie, kotłujące się w mojej głowie myśli, zlewały się w ciąg pytań dotyczących tej jednej, cholernej blondynki. Mimo że nie miałam ani siły, ani ochoty wdrążać się w ten temat, za nic nie mogłam oddalić od siebie tego wszystkiego. 
- Śpisz ? - łóżko zakołysało się delikatnie, a po chwili ciepły oddech chłopaka owiał mój policzek. 
Zacisnęłam mocniej powieki, czując jego wzrok na sobie.
- Nie.. - szepnęłam, odwracając się w jego kierunku.
- Przepraszam - mruknął cicho, przyciskając swoje czoło do mojego. 
- W tym problem. Za każdym razem gdy coś się stanie, liczysz że jedno przepraszam wszystko załatwi. Nie mogę, a raczej nie chcę znosić cały czas twoich wybuchów.
- Wiem - przymknął powieki, starając się zamaskować panikę majaczącą w jego oczach. 
- Skąd ją znasz ? - spytałam, odsuwając go delikatnie od siebie. Nie potrafiłam logicznie myśleć kiedy był zbyt blisko. 
- Ewelinę ? - mruknął przewracając się na plecy i zaplatając ręce pod głową - Z gimnazjum. Chodziliśmy do jednej klasy.
- Byliście parą ? - błagam... powiedz NIE. błagam, powiedz NIE ! 
- Co ? Nie.. Ona była raczej.... - przerwał szukając odpowiedniego słowa - ... inna. 
- Inna ? - nie widziałam twarzy chłopaka, gdyż oboje wpatrywaliśmy się w biały sufit, jednak oczami wyobraźni widziałam tę zmarszczkę między brwiami, która tworzyła się za każdym razem gdy intensywnie nad czymś myślał.
- Ona... Była jedną z tych dziewczyn, które obracały się raczej w męskim gronie. - Czemu mnie to nie dziwi ? - Nigdy jakoś nie miała przyjaciółek czy coś.. Chodziła z nami na imprezy.. W zasadzie wszędzie.
- Obracała się tylko w męskim gronie ? - mruknęłam ironicznie.
- Och.. Nie w tym sensie - zachichotał -Traktowaliśmy ją raczej jak kumpla. Jakby to powiedzieć.... Nie wszyscy widzieli ją jako kandydatkę na dziewczynę.
- A ty ? Widziałeś nią w niej ? - wszystkie wcześniejsze emocji traciły powoli na ważności. Złość nie targała mną już tak bardzo jak wcześniej. W zasadzie już prawie wyparowała. Jedyne, na co miałam teraz ochotę, to po prostu przytulić się do Filipa i nigdy nie puszczać.
- Nie. - uciął krótko. 
Wdawało mi się, że coś jeszcze kryje się za tą historią, jednak nie miałam już siły na roztrząsanie jej. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową z nadzieją, że gdy uda mi się wreszcie zasnąć, wszystkie troski i problemy odpłyną w chwili gdy ponownie otworzę oczy jutrzejszego ranka.
- Um.. Nicola ? - po pokoju ponownie rozniósł się głos chłopaka.
- Mhmm ? - mruknęłam sennie, nie siląc się nawet na otworzenie oczu. 
- Znowu zadzwonił. 
- Kto ? - przetarłam oczy wierzchem dłoni. 
- Ojciec. Chcą się spotkać. 
- Kiedy ? 
- Po jutrze.
I cały sen poszedł się ścigać. To by było na tyle, jeśli chodzi o odzyskanie wewnętrznego spokoju...

sobota, 15 lutego 2014

Mam Cię cz*85

- Jesteś pewien, że to.. um... że to twoje dziecko ? - Spytałam, niepewnie spoglądając na zmartwioną twarz Michała. Zazwyczaj lekko rumiane policzki odznaczały się teraz bielą, porównywalną do kartki papieru.
Już na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że "problem" z którym nie potrafi sobie poradzić zżera go od środka. Widziałam ten lęk majaczący w jego oczach. Zdawał się bać przyszłości, którą przygotował dla niego los. Był przerażony tym, że w ciągu tak krótkiego okresu czasu będzie musiał pozbyć się ze swojego życia tych wszystkich szalonych, studenckich imprez, i wymienić je na czas dla rodziny. Rodziny którą już niedługo będzie zmuszony założyć.
- Nicola... - jęknął, chowając twarz w dłoniach. - Jestem tego pewny, przecież nie mogę zostawić jej samej z dwójką dzieci.
- Rozumiem ale... Jesteś stuprocentowo pewny że są na pewno twoje ?
- Cholera.... Tak. - jeszcze mocniej zacisnął oczy. Bitwa którą toczył w swojej głowie zdawała się nigdy nie rozstrzygnąć. Ja sama miałam totalny młyn myśli. Z jednej strony cieszyłam się, no bo heloł ? Kto nie lubi dzieci. Z drugiej jednak współczułam bratu. W jednej chwili musiał stać się na tyle odpowiedzialny, by zaopiekować się trzema innymi osobami. Już nie tylko sobą.
- A co jeśli sobie nie poradzę ? Jeśli zawiodę Julię ? - westchnął płaczliwie.
- Michał... - przysiadłam się bliżej niego, ściskając troskliwie jego ramię - Jestem pewna że sobie poradzisz. Oboje sobie poradzicie.
- Ale to kurwa podwójne wyzwanie. - jego głos na powrót się załamał. Jeszcze nigdy nie widziałam go w stanie takiej bezradności.
- Ej... - uśmiechnęłam się szeroko - Stało się. Będziesz tatusiem. Już za późno na dramy.
- Mam tylko 22 lata. Julia niecałe 20. Oboje nadal się uczymy. To chyba nie najlepszy czas na dziecko.
- Jak ostatnio sprawdzałam - mruknęłam ironicznie - jest już trochę za późno na załamywanie tyłka i użalanie się nad sobą.
Chłopak w odpowiedzi przewrócił tylko oczami.
- Który to już miesiąc ?
- Ósmy tydzień - mruknął popijając kolejne piwo.
Szybko przekalkulowałam sobie w myślach ilość miesięcy.
- Czyli... O mój boże ! Już w maju będziesz tatusiem !
- Musze się napić - jęknął wstając z siedzenia, i wyrzuciwszy pustą butelkę do kosza, wyszedł z kuchni.

~*~

- Co podać laleczko ? - barman w podeszłym wieku nachylił się nad barem w moją stronę. 
- Colę - Spojrzałam na niego zażenowana.
 Po naszej rozmowie, Michała napadła nagła chęć zalania się w trupa w pierwszym lepszym klubie. Oczywiście Filipa nie musiał długo namawiać na wspólne "szaleństwo" więc już po chwili stali w drzwiach, sprzeczając się czy lepiej zamówić taksówkę, czy iść pieszo. 
Doskonale wiedziałam jak skończy się ich imprezowanie więc uparłam się aby iść z nimi. Z początkowymi protestami brata - pod pretekstem "męskiego wieczoru" - w końcu i tak udało mi się postawić na swoim. Czego szczerze zaczynam coraz bardziej żałować.
Michał postanowił upić swoje smutki, problemy i wszelkie inne dokuczliwe myśli w whisky, a Filip... Cóż, postanowił mu w tym pomóc. 
Tak więc siedziałam już prawie od godziny przy barze, popijając trzecią szklankę zimnego napoju i przyglądając się jak dwójka moich ukochanych idiotów podbija parkiet. I w zasadzie wszystko było by okej, gdyby nie to, że DJ puścił w pewnej chwili wolny kawałek, a oni przytuleni do siebie kołysali się w rytm muzyki. 
Ale będzie zabawa jak wytrzeźwieją ! Uśmiechnęłam się do siebie, robiąc tańczącym chłopcom zdjęcie.
Kiedy piosenka dobiegła końca skierowali się wreszcie w moją stronę, nagle przypominając sobie o moim istnieniu. Usiedliśmy przy okrągłym stoliku, na jednej z kanap obitych czarnym, skóropodobnym materiałem.
Byliśmy właśnie w trakcie rozmowy na temat jakiegoś filmu który niedawno ukazał się w kinach, kiedy podeszła do nas wysoka blondynka. 
- Filip ? - zarzuciła kokieteryjnie swoimi lokami na prawe ramię. Kolorowe końcówki ciężko opadły wzdłuż jej tułowia. - To naprawdę ty ?!
- Ewelina ! - zawołał wesoło chłopak, wyswobadzając się delikatnie z mojego uścisku i podnosząc się z siedzenia. Blondynka, momentalnie zawisła na jego szyi, przytulając się do niego. Biała, krótka bokserka ciasno opinała jej ciało, odkrywając idealnie płaski brzuch. Czarne, połyskujące spodnie uwydatniały jej długie nogi. Jednym słowem, wyglądała jak modelka która właśnie uciekła z jakiegoś cholernego wybiegu.
Aż mnie skręcało z zazdrości gdy patrzyłam na jej idealną sylwetkę.
- A to kto ? - spytała spoglądając to na mnie, to na Michała. W głównej mierze na Michała, oczywiście.
- Moja dziewczyna, Nicola a to jej brat Michał.
Zdobyłam się na lekki uśmiech. Jednak kiedy grymas oblał jej twarz na dźwięk słów "moja dziewczyna", wyszczerzyłam się jeszcze bardziej.
- Dosiądziesz się ? - wybełkotał Michał, dopijając swojego drinka.
- Umm... Tak w zasadzie, liczyłam na choć jeden taniec. - Tu zwróciła sie do Filipa - Wiesz, jak za starych dobrych czasów.
Uniosłam lekko brew. Jak za starych dobrych czasów ? Pokręciłam lekko głową, starając się w ten sposób uwolnić od nieprzyjemnych myśli.
- Zaraz wracam - ciepłe powietrze owiało mój policzek, kiedy Filip zbliżył swoją twarz do mojej. Zostawił na nim lekki pocałunek, po czym odszedł od stolika trzymając Ewe czy jak jej tam było za rękę.
- Gorąca - Michał zmarszczył brwi, wpatrując się dno pustej szklanki.
- Jak przyszła matka twoich dzieci - puściłam mu oczko, zerkając niepewnie w kierunku parkietu.

~*~

Po raz kolejny tego wieczora spojrzałam na zegarek. Minęło już dobre 15 minut odkąd Filip zniknął z blond pustakiem, znaczy z Eweliną w tłumie tańczących osób. Nie chciałam robić żadnych scen zazdrości, dlatego za wszelką cenę starałam się zachować wewnętrzny spokój, co wbrew pozorom nie było takie łatwe, bo aż mnie nosiło z niecierpliwości.
W dodatku na moją niekorzyść działał fakt, iż Michał dosłownie usypiał mi na ramieniu cały czas mrucząc pod nosem, jak to bardzo kocha Julię. 
- Cholera.. - wybełkotał pod nosem - Idę do domu... - jęknął, starając się podnieść z kanapy. 
Rzecz jasna nie pozwoliłam mu na to. Na mojej głowie był jeszcze jeden alkoholik, który tak jakby gdzieś zniknął. 
- Znajdę tylko Filipa i możemy iść - mruknęłam przekrzykując muzykę. - Zostań tutaj !
Podniosłam się z kanapy, kierując w stronę parkietu. Nerwowo skanowałam otaczające mnie twarze, przepychając się przez tłum spoconych ciał. Znalezienie bruneta, trwało dobrą chwilę.
Razem z Eweliną tańczyli na samym środku parkietu.
Wzrok dziewczyny skrzyżował się z moim, a na jej twarz wpełzł przebiegły uśmiech. Puściwszy mi oczko, przysunęła się bliżej do Filipa, ujęła w dłonie jego policzki by po chwili złączyć ich usta. Zamarłam w bezruchu, widząc scenę, jaka rozgrywała się właśnie na moich oczach.
Delikatna fala ulgi oblała moje ciało, gdy chłopak odsunął ją od siebie zdegustowany. Posłał jej mordercze spojrzenie, robiąc dwa kroki w tył.
Kiedy ponownie spojrzałam na blond pustaka, na jej twarzy malował się uśmiech satysfakcji co tylko zbulwersowało mnie jeszcze bardziej. Odzyskawszy czucie w nogach, rzuciłam się w jej kierunku. Zatapiając palce w jej włosach, ciągnęłam za nie w każdą możliwą stronę. Oczywiście dziewczyna nie pozostawała mi dłużna nawet przez chwilę.
- Ty suko ! - wrzasnęła, wbijając paznokcie w moją skórę. Obie upadłyśmy na podłogę, przez krótką chwilę nawet dominowałam, przygniatając ją do podłogi swoim ciałem i okładając jej twarz pięściami. Furia jaka opanowała moje ciało, zdawała sie nie mieć końca. Jedyne o czym myślałam, to to, żeby zetrzeć jej ten parszywy uśmiech z twarzy. Jeszcze nigdy nie czułam takiego gniewu, jak właśnie w tamtej chwili.
W zasadzie nie zdawałam sobie sprawy z tego co robię, aż do chwili w której para silnych ramion oplotła moje ciało, podciągając w górę.

~*~

No więc mamy 85 ^^ 
Kochani ! Mam do Was prośbę :)
Potrzebuję Waszej pomocy w wymyślaniu imion.
Więc, jeśli moglibyście zostawić w komentarzu wasze propozycje ( chodzi tu oczywiście o bliźniaków ) 
Była bym bardzo wdzięczna. <3 nbsp="" p="">
Jeśli możecie, zaproponujcie dwa imiona żeńskie, oraz dwa męskie. 
A później wspólnie wybierzemy ;>
Kocham Was <3 br="" mikka="">

środa, 12 lutego 2014

Mam Cię cz*84

- Otwórz - szepnęłam, rozłączając nasze usta.
- To pewnie listonosz - zmarszczył brwi, ponownie sie do mnie przysuwając.
- Filip - zachichotałam, odwracając głowę w bok tak, by nie miał dostępu do moich ust.
Niechętnie zwlekł się z kanapy i ruszył w kierunku drzwi.
- Idę już, idę ! - krzyknął kiedy dzwonek ponownie zagłuszył ciszę panującą w mieszkaniu.
Usiadłam na kanapie i zaplątawszy włosy w prowizoryczny kok, wygładziłam ubranie by nie wyglądało tak chaotycznie.
- Michał ? - z przedpokoju dobiegł mnie wyraźnie zdziwiony głos Filipa. Dochodziła już prawie 22.00, więc raczej nie spodziewaliśmy się już gości o tej porze. W dodatku z tak daleka. Podniosłam się z kanapy i ruszywszy w kierunku drzwi wejściowych
Gdy tylko napotkałam wzrokiem sylwetkę brata, dosłownie rzuciłam się w jego kierunku. Już po chwili byłam zamknięta w jego silnych ramionach.
Jakoś do tej pory nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo tęsknię za tym przygłupem.Cholera, nie widziałam go zaledwie od trzech miesięcy...
- Woaah. Nicki... - zaśmiał się czochrając moje włosy - Ja też się stęskniłem.
 - Dlaczego nie uprzedziłeś że przyjedziesz ? Zorganizowała bym ci coś wygodniejszego do spania, niż kanapa - mruknęłam, odsuwając się od niego delikatnie.
- Powiedzmy, że nie planowałem tego.
Dopiero teraz zwróciłam uwagę na niewielką torbę podróżną, leżącą u jego stup. Uniosłam lekko brew, spoglądając to na niego, to na bagaż.
- Och... Mógłbym się tu zatrzymać na kilka dni ? - spytał niepewnie, dostrzegając moje zdezorientowane spojrzenie.
- Tak, jasne - uśmiechnęłam się - Stało się coś ?
- Nie - mruknął szybko, odwracając twarz w przeciwnym kierunku.
Coś w wyrazie jego twarzy niepokoiło mnie. Wyraźnie było widać, że coś dosłownie zżera go od środka, a za tymi "odwiedzinami" na sto procent kryje się coś jeszcze.
- Napijesz się czegoś ? - spytałam prowadząc chłopaka w kierunku salonu.  Niezdarnie podniósł swoją torbę i powlókł się za mną.  Gdy mój wzrok, skrzyżował się z wzrokiem Filipa, wiedziałam że on także przeczuwał że coś jest nie tak. Wzruszyłam lekko ramionami, starając wmówić sobie, że mam jakieś urojenia.
- Czegoś mocnego.
- Mam tylko piwo.
- Może być. - usiadł na jednym z końców kanapy - Fajnie się tu urządziliście.
- Ciesz się, że nie musiałeś w tym uczestniczyć. - mruknął Filip - Malowałem dwa razy tą samą ścianę, bo Nicoli nie podobał się odcień zieleni.
Wywróciłam oczami, stawiając przed chłopakami po butelce piwa.
- Więc co cię do nas sprowadza ?
- Och, musiałem się wyrwać z Warszawy. Odpocząć od tego miasta. - wzruszył ramionami, pociągając długi łyk zimnego napoju.
- Problem z dziewczyną ? - Filip uśmiechnął się współczująco do Michała. Zdawało się, że doskonale przeczuwał o co chodzi. Tak więc nie był zdziwiony, kiedy chłopak przytaknął cicho.
- Och błagam... - wywróciłam oczami - Co znowu zrobiłeś ?
- Jakie znowu ? - obruszył się , wyciągając z kieszeni dzwoniący telefon. Zerknął na wyświetlacz, po czym wyciszywszy go, ponownie schował urządzenie. - Mamy mały... kryzys.
- Kryzys ? - uniosłam brew
- Tak jakby.
- Możesz przestać ? - warknęłam, odkładając szklankę soku z powrotem na stolik.
- Przestać co ? - irytacja, oblewająca jego twarz podziałała na mnie jeszcze bardziej.
- Przestań owijać w bawełnę ! Po prostu powiedz o co do cholery poszło. Jak mam Ci pomóc, skoro nie wiem co się w zasadzie dzieje ?
- Nikt nie prosi cię o pomoc - mruknął upijając kolejny łyk piwa, a we mnie się coś zagotowało. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że kłótnia z dziewczyną to tylko wymówka. Gdyby faktycznie tak było, nie siedział by teraz tutaj.
- Nie chcesz, nie mów - westchnęłam sięgając po pilot. Gdzieś w głębi duszy, doskonale wiedziałam że prędzej czy później i tak się dowiem.
~*~
- Myślisz że jestem odpowiedzialny ? - ciche pytanie wypłynęło z ust Michała, kiedy tylko znaleźliśmy się sami w kuchni - Myślisz, że potrafiłbym zadbać o kogoś więcej niż tylko o siebie ?
- Ja.. - odłożyłam ostatni talerz do zmywarki po czym zamknęłam ją. - Nie wiem. Myślę że sam powinieneś odpowiedzieć sobie na to pytanie.
- Możliwe, ale jednak... Uważasz że dałbym sobie radę ? -spojrzał na mnie wyczekująco.
- Myślę że bez najmniejszego problemu. - uśmiechnęłam się lekko, nadal jednak nie rozumiejąc o co tak w zasadzie chodzi.
- Naprawdę ? - nadzieja płynęła w jego oczach, a ja choćbym nawet próbowała, nie mogłam oprzeć się pokusie ponownej próbie wyciągnięcia z niego informacji.
- Naprawdę.
- Sam już nie wiem... Ostatnio wszystko strasznie się skomplikowało. - przerwał by nabrać trochę powietrza w płuca - Wpieprzyłem się...  nas w nieźle bagno a później uciekłem. Jak pieprzony kurwa tchoz.
- Czekaj - przysiadłam na krześle tuż obok Michała, za wszelką cenę starając się przyswoić jak najwięcej z tego co mówił. Gdzieś w środku był jak tykająca bomba zegarowa która lada chwila wybuchnie. - Co się tak właściwe stało ?
- Wpadliśmy. Wpadliśmy jak śliwa w kompot.
- Jacy my ? - poleciłam zdezorientowana głową.
- Ja i Julia.
- Co znaczy wpadliśmy ? - mimo jego zagmatwanej wypowiedzi, powoli zaczynało docierać do mnie co w chce ( a raczej czego nie chce ) przyznać chłopak.
- Mówiła, że bierze te jebane tabletki ! - warknął wściekły, uderzając pięścią w blat stołu. I bomba wybuchła.
- Czekaj.. Dobrze rozumiem ? Będziesz tatusiem ? - zmarszczyłam czoło, próbując okiełznać bałagan myśli panujący w mojej głowie.
- Tak jakby - mruknął zrezygnowany.
- Będziesz miał dziecko... - szepnęłam, bardziej do siebie niż do niego.
- Dwójkę kurwa. To bliźniaki.
~*~
Kochani, nie wiem co jest grane, ale dostałam dzisiaj totalnego zaćmienia. Nie mogłam sklecić żadnego zdania w całość, więc wyszło jak wyszło. Postaram się go wkrótce poprawić.
Przepraszam  że tak późno ale no... 

niedziela, 9 lutego 2014

Mam Cię cz*83

- Mogę ? - zza drzwi łazienki, w której właśnie rozkoszowałam się gorącą kąpielą po długim i dość ciężkim dniu, dobiegł mnie głos Filipa.
- Tak - mruknęłam, odkładając książkę na podłogę, tuż koło wanny.
Drzwi łazienki otworzyły się, a po chwili stał już w nich brunet. Przysiadł na kafelkowej podłodze i oparłszy się plecami o ścianę, sięgnął po egzemplarz książki którą przed chwilą miałam w dłoniach.
- Romeo i Julia ? - uniósł zaskoczony brwi - Przecież znasz to na pamięć.
W odpowiedzi wzruszyłam tylko ramionami. Co z tego że czytałam tę książkę z dziesięć razy.. Za każdym razem gdy po nią sięgałam, czułam tę samą fascynację co za pierwszym razem.
- "Lecz żaden smutek nie przeważy radości, którą niesie krótka chwila spędzona przy niej"- Zacytował jeden z fragmentów, a ja zarumieniłam się. Wymawiając to, patrzył przez cały czas w moje oczy, a w każde z wypowiadanych słów wkładał tyle uczucia, że aż mi się słabo robiło. 
Zakryłam twarz dłońmi. Nienawidziłam rumieńców które w towarzystwie Filipa odwiedzały mnie naprawdę często. 
- Nie chowaj się! - zaśmiał się chłopak, ujmując moje nadgarstki i odciągając je lekko. 
Przewróciłam oczami. Uwielbiał się ze mną droczyć przy każdej możliwej okazji. Posłałam mu lekko zażenowany uśmiech, po czym przymknęłam oczy z zamiarem zrelaksowania się. Nie wiem czy jest przyjemniejsze miejsce niż wanna pełna gorącej wody i piany.
- Jesteś jeszcze zła ? - spytał Filip po chwili ciszy. 
- Wiesz że nie - otworzyłam oczy, by móc spojrzeć na jego twarz. Jedyne co na niej dostrzegłam, to ulga i coś w rodzaju ... Niepewności ? - Stało się coś ?
- Nie.. Nie.. - mruknął, nawijając końcówkę kosmyka moich włosów na palec. - Zastanawiałem się tylko... Czego nagle ojciec potrzebuje, że postanowił się odezwać ? Nie mogę pozbyć się myśli, że coś się stało...
- A może po prostu się za tobą stęsknił ? Nie widzieliście się od dwóch lat.. 
- To nie to .. - westchnął zamyślony - Ostatnie czego można się po nim spodziewać to chęć odbudowania "więzów rodzinnych". 
- A mama ? Może to ona na niego napiera ? - nie miałam zielonego pojęcia, co sądzić o całej tej sytuacji. Nie znałam przecież ani jego matki, ani ojca. Niemożliwym więc było dla mnie stwierdzenie, o co tak naprawdę może chodzić. 
- On nie należy do tych ustępliwych. Jest cholernie uparty, i nawet mama nie ma na niego żadnego wpływu. 
- No to już wiemy po kim to masz - mruknęłam cicho, starając się powstrzymać uśmiech. 
- Ejj ... - pociągnął delikatnie za kosmyk włosów, którym cały czas się bawił i nachyliwszy się w moją stronę, zostawił pocałunek na moich ustach. - Nie jestem uparty. 
- Oczywiście że nie - bąknęłam, mierzwiąc mu włosy. 
- Ty też do tych najbardziej uległych nie należysz - puścił mi oczko, przysiadając z powrotem na podłodze  - Szczególnie jeśli chodzi o zakupy. Do tej pory nie rozumiem, jak mogłaś ciągnąć mnie po tych wszystkich sklepach aż tak długo.. Nie masz serca.
- Och zamknij się ! - zachichotałam, chlapiąc go wodą.
Wreszcie nasza relacja zaczynała przypominać tą, która łączyła nas na samym początku. Czułam, że jest już miedzy nami coraz to lepiej. Mimo tych wszystkich konfliktów, bolesnych słów, które podczas nich padły,  a także mimo tych wszystkich wylanych w poduszkę łez, cieszyłam się że mam go przy sobie.

~*~ 

- Znalazłeś pracę tak ? - spytałam, stawiając na stole talerz z kanapkami, po czym przysiadłam na kanapie tuż obok chłopaka. 
- Mhmm - mruknął, wpatrując się ślepo w telewizor. Faceci i to ich zamiłowanie do polskiej piłki nożnej...
- Więc co to za praca ?
- Mhmm - ponownie wydał z siebie ciche westchnienie. Zaraz wyrzucę telewizor przez okno...  Prychnęłam pod nosem i zabrawszy przygotowaną kolację, ruszyłam do sypialni. 
- Jestem w ciąży ! - krzyknęłam będąc przy samych drzwiach. 
Oczywiście odpowiedziała mi cisza. Mogła bym wrzeszczeć na cały regulator że jestem kosmitą, a on zainteresowałby się dopiero w przerwie między połową meczu. Wywróciłam oczami i opadłam na fotel. Ledwo zdążyłam uruchomić laptopa, a w drzwiach pojawiła się sylwetka chłopaka. 
- C-Co  powiedziałaś ? - spytał niepewnie. Był blady jak kartka papieru, a w oczach majaczyła panika.
- Nie pamiętam - wzruszyłam ramionami, nie odrywając  wzroku od ekranu komputera. 
- Jesteś.. ? - wytrzeszczył oczy, nadal skanując moją twarz.
- Nie jestem - uśmiechnęłam się, rzucając w niego poduszką. Momentalnie wyraz jego twarzy sie zmienił. Już nie wydawał się być tak spanikowany, choć oznaki niepewności nadal majaczyły w jego źrenicach. Widziałam też jak za wszelką cenę chce ukryć swoje emocje pod wielkim uśmiechem, który rozświetlił jego twarz. 
- Okej - wzruszył ramionami - Druga połowa pewnie już się zaczęła - puścił mi oczko, po czym ruszył w kierunku salonu. Po uśmiechu jaki zamajaczył na jego ustach, wiedziałam że znowu się ze mną droczy. No co miałam zrobić ? Podniosłam z podłogi jednego z pantofli i rzuciłam w jego kierunku. Kiedy kapeć zatrzymał się na ścianie tuż obok jego głowy, oniemiały zatrzymał się a ja wykorzystałam chwilę i minąwszy go w drzwiach, puściłam się biegiem do salonu. 
- Nawet o tym nie myśl ! - usłyszałam śmiech chłopaka, kiedy dorwałam się do pilota i przełączyłam na pierwszy lepszy kanał. Byle tylko nie sportowy. I trafiłam na.... Religia TV.  Oczywiście Filip wybuchnął jeszcze większym śmiechem. 
- Ej ! Oglądałem mecz ! - Mruknął obrażony, siadając na kanapie.
- Kto ma pilot ten ma władzę, pamiętasz ? - wzruszyłam ramionami, szukając czegokolwiek sensownego do oglądnięcia. - No nie patrz tak na mnie ! - zachichotałam - I tak przegrają.
 Chłopak mruknął coś pod nosem, po czym dosłownie rzucił się na mnie. Wybuchnęłam śmiechem, kiedy zaczął mnie łaskotać, by w ten sposób zmusić mnie do "poddania się", a moja koordynacja ruchów po raz kolejny mnie zawiodła. Pilot wyślizgnął mi się z ręki, po czym z hukiem rozbił się o ścianę. Z grymasem na ustach, przeniosłam wzrok z twarzy chłopak w miejsce gdzie leżało urządzenie, po czym wybuchnęłam śmiechem. 
- Jezu.... - westchnął Filip, nadal nie przestając mnie łaskotać. - Ty nawet z pilotem w ręce jesteś niebezpieczna. 
- Mhmmm - mruknęłam układając dłonie na jego żebrach, po czym wbiłam jeden z palców między nie. 
Chłopak zaśmiał się, kręcąc głową. Puściłam mu oczko, i kiedy już chciałam wyślizgnąć się spod niego by wziąć pilot ponownie do ręki, naprał na mnie jeszcze bardziej, przywierając ustami do moich. 
Uśmiechnęłam się lekko, nie oddalając od twarzy chłopaka nawet na milimetr. Ciche mruknięcie, które wydobyło się z gardła chłopaka w chwili gdy owinęłam pukiel jego włosów na swoich palców, rozniosło się po całym pomieszczeniu.
W jednej chwili wszystko dookoła przestało istnieć. Liczyło się tylko to, że jesteśmy tu razem. Jak szczęśliwi i beztroscy ludzie, którym do pełni szczęścia, wystarczy obecność drugiej osoby.
Wieczór zapowiadał się naprawdę przyjemnie. A przynajmniej do czasu, gdy przerwał nam dzwonek do drzwi.


środa, 5 lutego 2014

Mam Cię cz*82

Dzisiejsza zmiana w pracy wydawała się nie mieć końca. Wskazówki zegara przesuwały się w ślimaczym tempie, a momentami miałam nawet wrażenie, że całkiem się zatrzymały. Co kilka minut drzwi restauracji otwierały się i zamykały, nie dając nam, pracownikom ani chwili wytchnienia.
Więc kiedy wybiła wreszcie upragniona 18:00 obwieszczająca koniec mojej zmiany, czym prędzej przebrałam się z powrotem w swoje ciuchy i wyszłam.
Drogę do domu starałam się przeciągnąć jak najbardziej. Nie zdawałam sobie sprawy że kiedykolwiek będę chciała się znaleźć w każdym innym miejscu, a nie w naszym mieszkaniu, gdzie zapewne czeka na mnie ukochana osoba. Po raz pierwszy bałam się tam wrócić, nie miałam pojęcia czego się spodziewać. Między mną a Filipem nie jest już tak jak kiedyś. Oczywistym jest, że po ostatnim zerwaniu w pewnym sensie straciłam do niego zaufanie. Może nie całkiem, ale jednak.
Nasze puzzle się uzupełniają, osobno nie mają sensu, ale jednak ostatnim czasem tylko się ranimy...W dodatku w ten najbardziej bolesny sposób. Za każdym razem gdy robimy krok do przodu, już po chwili stawiamy dwa do tyłu.
Nim się obejrzałam, stałam już przed drzwiami wejściowymi mieszkania. Westchnęłam ciężko, przekręcając klucz w zamku.
W środku panowała ciemność. Nie było żywej duszy. Zamknęłam za sobą drzwi po czym oparłam się o nie plecami. Zostawił mnie ? Uciekł przed problemami... Poddał się. Przyłożyłam dłoń do ust, starając powstrzymać się przed płaczem.Oczywiście na marne. Opadłam na kolana, nadal twardo przywierając plecami do drewnianej powłoki za mną.
- Nicola, to ty ? - nagle drzwi balkonowe uchyliły się, a za nimi zamajaczyła sylwetka chłopaka.  - Co się stało ?!
 - N..Nic - wychlipałam ocierając dłonią twarz, i posyłając brunetowi uspokajający uśmiech. A raczej coś, co miało być uśmiechem.
- Chodź do mnie - wyciągnął ramiona w moim kierunku i w zasadzie nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź z mojej strony, przeciągnął mnie na swoje kolana. Zacisnęłam dłonie w pięści, mnąc przy tym jego koszulkę. Natłok myśli które przepływały teraz przez moją głowę był nie do zniesienia
- Ciiii - uspokajał mnie, kołysząc nami w przód i tył.
- Powiesz mi co się stało ? - spytał, odgarniając włosy z mojej twarzy kiedy uspokoiłam się już na tyle, że mogłam normalnie oddychać.
- Ja... Ja myślałam że odszedłeś. Że znowu mnie zostawiłeś. - mruknęłam odwracając wzrok.
- Kochanie... - przyciągnął mnie do siebie jeszcze bardziej - Nie pozwolę ci odejść, rozumiesz ? A tym bardziej sam tego nie zrobię. Za bardzo cię kocham mała.
Podniosłam wzrok z podłogi, by móc na niego spojrzeć. Jego ciemne źrenice przeszywały mnie na wylot.
- Ja ciebie też - zawinęłam ręce na jego szyi i przycisnęłam usta do jego ust. Momentalnie odwzajemnił pocałunek przyciskając mnie do swojej klatki.
- Mówiłem ci już jak bajeczni wyglądasz w tej sukience ? - westchnął, przenosząc pocałunki w okolicę mojej szyi. Przez moje ciało przebiegł znajomy dreszcz, który występował za każdym razem gdy między mną a Filipem dochodziło do jakiegokolwiek zbliżenia. Doskonale wiedziałam że tylko on potrafił doprowadzić mnie do szału, jednym dotykiem.
Jednak nie mogłam pozwolić na to, aby sytuacja z wczorajszego wieczora odeszła w zapomnienie.Czułam że musimy to wyjaśnić, nawet jeśli oznaczać by to miało kolejną kłótnię.
Położyłam dłonie na jego klatce piersiowej, odpychając go lekko. Zdezorientowany, popatrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami.
Usiadłam prosto, zsuwając się z jego kolan.
- Chyba... Chyba musimy porozmawiać - szepnęłam.
Kiwnął głową, po czym wstał z podłogi i wyciągnął dłoń w moim kierunku aby mi pomóc.
Usiedliśmy na kanapie w niewielkiej odległości od siebie. Wiedziałam że jeśli będę zbyt blisko niego, nie będę mogła logicznie myśleć. Już przez sam jego zapach ( a ostatnio zaczął używać cudownej wody kolońskiej ) nie będę mogła się skupić.
- Przepraszam. Przepraszam za wszystko co powiedziałem - jęknął chłopak, starając się zmniejszyć dystans który nas dzielił.- Byłem pijany, mówiłem wszystko żeby..
- Żeby zranić mnie jak najbardziej - dokończyłam za niego. Doskonale o tym wiedziałam. To już nie pierwszy raz, kiedy podczas kłótni wciskał mi takie komentarze, które najbardziej odcisną na mnie swoje piętno.
- Przepraszam.. - szepnął gładząc kciukiem wierzch mojej dłoni. - Byłem wściekły. A ty dodatkowo mnie sprowokowałaś.
- Nie wierzę.... - pokręciłam głową z irytacją - Więc to moja wina tak ?
- Poniekąd - nie spuszczał ze mnie wzroku, czekając na jakąkolwiek reakcje.
- Masz rację ! Przecież to ja kazałam ci iść nie wiadomo gdzie i się schlać - warknęłam wyrywając dłoń z uścisku.
- Nie o to mi chodziło... Po prostu.. Gdybyś nie była tak uparta, zamknął bym się.
- Przepraszam że sie martwiłam, bo długo nie wracałeś. I wiesz co ? - podniosłam się z kanapy - Masz rację. To wszystko moja wina. Powinnam była po prostu iść spać. Bo co mnie obchodzisz ? Tyle co ja ciebie.
- Nicola .. - stanął na równe nogi. Ponownie chciał ująć moją dłoń, jednak odsunęłam ją nim to zrobił - Proszę.. Nie wściekaj się o to że wypiłem parę drinków.
- Nadal nic nie rozumiesz.. - pokręciłam głową z dezaprobatą - Tu nie chodzi o to że wypiłeś. Nawet nie o to że przyszedłeś pijany. Mogę przemilczeć wszystko to, co powiedziałeś tamtego wieczoru, mimo że cholernie mnie to zabolało. Ale wiesz co jest najgorsze ? Że nie masz do mnie zaufania, oraz to jak bardzo jestem ci obojętna.
- Nie jesteś obojętna - jęknął przerażony.
- W jednej chwili mówisz mi jak to bardzo ci zależy. A później odsuwasz mnie od siebie, a ja głupia siedzę w domu i się martwię czy czasem coś ci się nie stało. Wystarczyło napisać jeden cholerny sms, że sie spóźnisz. - łzy spływały po moim policzku. Przez niego płaczę częściej niż przeciętny noworodek.
- Przepraszam Kochanie - szepnął przyciągając mnie do siebie. Już nie miałam sił na stawianie jakiegokolwiek oporu. - Byłem tak wściekły, że jedyne o czym myślałem to kieliszek wódki.
- Co się właściwie stało ?
- Znalazłem pracę. Kurwa.. Cieszyłem sie jak pojebany. Kupiłem nawet szampana na wieczór !
- Nie rozumiem.. - pokręciłam głową.
- Ojciec do mnie zadzwonił. Po dwóch latach postanowił się odezwać. - warknął, zaciskając usta w cienką linię. - Skąd do chuja ma mój numer ?
Położyłam dłoń na jego policzku, chcąc w jakiś sposób dodać mu otuchy. Poczułam jak delikatnie wtulił policzek w moją rękę, później uśmiechnął się ironicznie.
- Razem z matką chcą się spotkać...

niedziela, 2 lutego 2014

Mam Cię cz*81

Pierwsze dni na uczelni mijały dość szybko i nerwowo. Nadal nie byłam zaznajomiona z okolicą, podobnie zresztą jak Filip, więc często zdarzało nam się zabłądzić. Jednak z dumą mogę przyznać że nie jest już aż tak źle.
- Tak tato... - mruknęłam zmęczona do telefonu - Wszystko jest w porządku....
- Na pewno ? Martwię się. Moja mała dziewczynka, sama, w wielkim mieście.
- Tatooooo... - jęknęłam po raz kolejny, opadając na kanapę - Poza ty nie sama, tylko z Filipem.
- Teraz martwię się jeszcze bardziej - fuknął niezadowolony.
- Tato...
- Cóż... Gdybyś czasem czegoś potrzebowała ....
- Zadzwonię - zachichotałam. Już od przeszło 20 minut wisiałam na telefonie, z koniecznością wysłuchiwania jego kazań na temat tego, jak bardzo przestał podobać mu się mój wyjazd.  - Kocham cię tato.
- Ja ciebie też - westchnął - Już za tobą tęsknię.
Uśmiechnęłam się lekko, po czym wcisnęłam czerwony guzik by zakończyć połączenie. Zdenerwowana spojrzałam na zegarek. Dochodziła prawie 21. Zimna już kolacja czekała na nietknięta na stole, a po Filipie nadal nie było śladu. Wkurzona, ale nadal zmartwiona rzuciłam się na kanapę, zatapiając twarz w jednej z miękkich poduszek. Zgodnie z jego słowami powinien być tutaj już od jakichś trzech godzin. Wyprostowawszy się, sięgnęłam po plik notatek z ostatniego wykładu by choć na chwilę się czymś zająć.
Po kolejnej godzinie bezsensownego wpatrywania się w kartkę - swoją drogą to naprawdę nie moja wina że przez tego idiotę nie mogę się skupić -  wybrałam numer Filipa już chyba po raz setny dzisiaj. Kiedy odpowiedziała mi automatyczna sekretarka, dosłownie zagotowało się we mnie. Podniosłam się z kanapy i podreptałam do łazienki. Myślę że wchodząc pod prysznic, żywiłam cichą nadzieję na to, że wraz z wodą spłynie całe to nieprzyjemne uczucie troski i bezradności zarazem. Przez moją głowę cały czas przebiegała jedna i ta sama myśl. A jeśli coś się stało ? Zdesperowana do granic możliwości, wyszłam z łazienki i zatrzasnąwszy za sobą drzwi, rzuciłam się z powrotem na kanapę. Nim się obejrzałam, zmorzył mnie sen.
~
- Kochanie ! - drzwi wejściowe mieszkania otworzyły sie gwałtownie, wyrywając mnie tym samym ze snu.
Podniosłam się z kanapy, przyglądając uważnie chłopakowi przez zaspane oczy.
- Nie... - czkawka - ... uwierzysz !
Podniosłam skonsternowana brwi. Czy on jest .. ?
- Dostałem pracę - podszedł chwiejnym krokiem w moją stronę, a uśmiech jaki widniał na jego twarzy był tak rozbrajający, że... Potrząsnęłam głową. Nie mogę przecież puścić mu tego tak po prostu... Jak głupia na niego czekałam, a on wraca do domu schlany.
- Nie cieszysz się ? - wybełkotał zawiedziony, kiedy minęłam go z obojętnym wyrazem twarzy.
- Bardzo. - zamknęłam za sobą drzwi, po czym wdrapałam się na łóżko.
Nie minęła nawet minuta a w pomieszczeniu pojawił się brunet.
- Mała... Co jest ? - przysiadł na krańcu materaca i pochylił sie lekko w moją stronę.
- Nic - warknęłam naciągając na twarz kołdrę. Alkohol którym śmierdział dosłownie przyprawiał mnie o mdłości. - Próbuję spać.
- Kurwa Nicola - podniósł się gwałtownie z łóżka, zrzucając ze mnie nakrycie. - Nie bądź niewdzięczną suką do cholery ! - ryknął, a we mnie się coś zagotowało.
- Ta niewdzięczna suka martwiła się przez cały wieczór o takiego palanta jak ty. - wrzasnęłam tuż przed jego twarzą i zabrawszy pod pachę jedną z poduszek, skierowałam się do salonu. Byłam już przy samych drzwiach sypialni, kiedy poczułam na nadgarstku stalowy uścisk jego silnych dłoni.
- Nie waż się stąd wyjść - wysyczał przez zaciśnięte zęby.
- Pieprz się - wyrwałam dłoń i ponownie skierowałam się w kierunku salonu. Nie zatrzymywał mnie już.
- Sam nie mogę.
- Więc zadzwoń po Monikę - syknęłam złośliwie. W zasadzie sama nie wiem dlaczego o niej wspomniałam.
- Jesteś zazdrosna bo jest lepsza w łóżku od ciebie ? - zaśmiał się sarkastycznie,  opadając ciałem na łóżko.
Momentalnie zaszkliły mi się oczy na jego komentarz. Starając się utrzymać nerwy na wodzy, wyszłam z "naszej" sypialni, trzaskając drzwiami.  
Nie miałam pojęcia co o tym wszystkim myśleć. Czułam się zraniona, upokorzona i oszukana. Bo przecież nie ma nic lepszego niż porównanie do byłej dziewczyny prawda ?
Rzuciłam poduszkę na kanapę, po czym sama opadłam na miękki materiał. Wycieńczona zarówno psychicznie jak i fizycznie, oraz wściekła do granic możliwości, zamknęłam powieki by po raz kolejny tego wieczoru odpłynąć.

~*~

Wczesnym rankiem obudziły mnie jęki dochodzące zza zamkniętych drzwi pokoju w którym wczoraj zostawiłam Filipa samego. Wczorajsza złość nadal nie opadła, a ból który chłopak zadał mi jednym komentarzem, wciąż rozrywał mi świeżo posklejane serce. Od jakiegoś czasu tylko ranimy się nawzajem. Żadne z nas nie jest przyzwyczajone do tego, że w zasadzie dzieli życie z drugą osobą. Być może za szybko chcieliśmy zrobić następny krok po ostatnim zerwaniu. Panicznie staraliśmy się do siebie zbliżyć, po przeszło miesiącu rozłąki, nie zwracając uwagi na to, czy nie podejmujemy zbyt pochopnych decyzji. Coraz bardziej zaczynałam sie obawiać, czy aby na pewno dorośliśmy do tego aby ze sobą zamieszkać.
Dopiero kolejny jęk wyrwał mnie z zamyślenia. Zdezorientowana podniosłam się z kanapy i uchyliłam lekko drzwi sypialni by móc zobaczyć co dzieje sie w środku ale także pozostać niezauważoną. 
Na skraju łóżka siedział Filip, z opartymi o kolana łokciami i twarzą zatopioną w dłoniach. 
Prychnęłam cicho. Kac morderca nie ma serca, co ? Przymknęłam powieki kiedy przed oczami pojawił mi się ciąg wydarzeń wczorajszego wieczora, odtwarzany w mojej głowie jakby z taśmy filmowej. 
Pokręciłam głową i wycofałam się do salonu. Jednak zamykając drzwi, zrobiłam to troszkę głośniej niż planowałam, niestety zwróciłam uwagę chłopaka na swoją obecność.
- Kochanie ! - usłyszałam cichy odgłos bosych stóp tuż za mną.
- Och nie.. To tylko ja - mruknęłam sarkastycznie siadając z powrotem na kanapie. 
- Nie rozumiem - pokręcił głową, zajmując miejsce tuż obok mnie, i  próbując złapać ze mną jakikolwiek kontakt wzrokowy.
- Oczywiście. Ty nigdy nic nie rozumiesz.
- Nicola..... - mruknął ostrzegawczo, pocierając palcami wskazującym skroń - Błagam, ciszej.
- Więc nagle pamiętasz jak mam na imię ? Już nie jestem niewdzięczną suką ? - warknęłam wstając z kanapy i kierując się w stronę sypialni. Zabrałam przygotowane ubranie i zamknąwszy się w łazience, nałożyłam je na siebie.
- Przepraszam - szepnął chłopak w chwili, w której wyłoniłam się zza drzwi łazienki.
- Nieważne. - wzruszyłam ramionami idąc do kuchni, aby zjeść szybkie śniadanie.
- Porozmawiajmy.
- Nie mamy o czym. Wczoraj powiedziałeś wszystko co chciałeś abym usłyszała.
- Kurwa Nicki.. Byłem pijany. Nie wiedziałem co mówię - uderzył pięścią w stół. Wzdrygnęłam się lekko, jednak starałam sie utrzymać pozę całkowicie nie wzruszonej.
- Widzisz ? W tym problem. Podczas gdy ty zalewałeś się Bóg wie gdzie, ja siedziałam w domu i zamartwiałam się o ciebie. A w nagrodę dostałam co ? Scenę twojego cudownego poczucia humoru. - odłożyłam pustą szklankę po herbacie na blat stołu, po czym ruszyłam w kierunku drzwi wyjściowych, nakładając po drodze sandałki, pasujące do mojej letniej sukienki.
- Gdzie idziesz ?
- Do pracy. - bąknęłam zarzucając na ramiona jeansową kurteczkę.

~*~ 

Drogę do rynku pokonałam w zaledwie kilkanaście minut. Słońce, dopiero wychodzące zza horyzontu, przyjemnie opiekało moją twarz. Musiało być koło 8. Tak bardzo spieszyło mi się z wyjściem z domu, że nawet nie zwróciłam uwagi na to, która jest godzina. Nienawidzę takich chwil jak ta, dzisiaj rano czy wczoraj wieczorem. Więc myślisz że jest ktoś kto je lubi ? - nawet moja podświadomość była teraz przeciwko mnie. 
Kiedy dotarłam do restauracji z ulgą stwierdziłam że nie jestem pierwsza i na całe szczęście lokal jest już otwarty, ponieważ sama totalnie zapomniałam o kluczach.
- Cześć ! - przywitałam się z Majką i Krystianem gawędzącymi zawzięcie przy jednym ze stolików. Kiedy zobaczyli mnie w drzwiach, posłali mi szeroki uśmiech i kiwnąwszy ręką zawołali do siebie. 
- Ciężka noc ? - spytał chłopak unosząc prawą brew.
- Słucham ? 
- Wyglądasz jakbyś nie spała od tygodnia... - mruknęła Majka, przyglądając mi się uważnie. 
- Och.. Um.. Nie mogłam jakoś w nocy spać - wzruszyłam ramionami, zajmując jedno z wolnych krzesełek przy stoliku. 
Spojrzałam na wielki zegar stojący w kącie pomieszczenia. Dochodziła 8:30. Przełknęłam ciężko ślinę na myśl o długim i ciężkim dniu który na mnie czekał.

~*~

Och Kochani... Rozkoszuję się feriami ^^ Od dwóch dni nic nie robię oprócz siedzenia przed kompem. Nadrabiam moje zaległości na Zalukaj ^^
Znacie może jakiś dramat, warty obejrzenia ? A może jakiś inny gatunkowo film ? Muszę coś robić w przerwie od pisania prawda ? Palce by mi odpadł jakbym chciała przez całę dwa tygodnie nonstop uderzać nimi w klawiaturę..
Kocham Was Mikka <3 br="">

Mam Cię cz*80

- Więc co teraz ? - spytałam cicho, nie odrywając się od ciała chłopaka nawet na milimetry. Choćbym chciała to zrobić, czułam się zbyt słaba. Bałam się że gdy tylko go puszczę, on rozpłynie się w powietrzu jak mgła i znów go stracę. Byłam bardziej niż pewna że kolejnego rozstania nie przeżyję.
- Co masz na myśli ? - pociągnął delikatnie za moją brodę, tak, bym spojrzała w jego oczy.
- Ja... - zawahałam się - Studiuję w Krakowie, ty w Gdańsku... To szmat drogi i  nie wiem czy sobie z tym poradzę.
- Poradzisz z czym ? - przymrużył delikatnie oczy, skanując moją twarz. Zupełnie nie rozumiał o czym mówię.
- Związkiem na odległość.. - westchnęłam, siadając prosto na kapie. - Jak ty sobie to wyobrażasz ?
- Kochanie.... - jęknął odgarniając niesforny kosmyk włosów, który opadł mi na twarz.
- Wiesz że tego nie przetrwamy prawda ? Wiesz że to ponad nasze siły ! - przerwałam mu, zaciskając nerwowo pięści.
- Kochanie - splótł swoje palce z moimi, przeciągając mnie na swoje kolana - Nie popełniam tych samych błędów dwa razy. Nie pozwolę znów ci się wymknąć, rozumiesz ?
- Więc wracam z tobą do Sopotu.
- Nie. - przerwał mi krótko. No i zrozum tu takiego ! Raz powtarza mi jak to bardzo mnie potrzebuje, a za chwilę wyraźnie daje mi do zrozumienia, że jest dobrze tak, jak jest.
- Nie rozumiem - pokręciłam zdezorientowana głową.
- Nie musisz wracać do Sopotu. - wzruszył ramionami.
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz ? - zamachałam nerwowo dłonią - Przed chwilą powiedziałam że nie mamy co liczyć na udany związek na odległość !
- Oczywiście że cię słucham. -jęknął - Mam zamiar poszukać sobie gdzieś tutaj mieszkania czy coś. Po za tym, zawsze mogę studiować w Krakowie tak ? Z tą różnicą że będę miał cię tutaj, zaraz obok siebie, a nie na drugim końcu kraju.
- Czekaj. Ty zamierzasz.... - spojrzałam na niego pytająco.
- Mhm. Miałem zamiar poszukać tutaj jakiegoś mieszkania czy coś... - pokiwał potakująco głową, próbując powstrzymać uśmiech który z każdą chwilą coraz bardziej uwidaczniał się na jego ustach.  -  I tak nie lubiłem matematyczki na tamtej uczelni - dodał wzruszając ramionami.


~*~
 ( 2 tygodnie później )


Nie pamiętam, kiedy ostatnio wszystko układało się tak idealnie jak teraz. Jeśli kiedyś narzekałam na to, jak wygląda moje życie - byłam głupsza niż myślałam. Ostatnim czasem, wszystko zaczęło nabierać koloru. 
I nie mówię tu o ścianach w moim.... naszym mieszkaniu.
Tak. Filip zamieszkał ze mną. Przez pewien czas upierał się, że jeśli aby NAM się udało, nie powinniśmy się zbytnio śpieszyć, jednak gdy spędził prawie tydzień na szperaniu w sieci, gazetach i innych ulotkach... Pomysł zamieszkania razem nie wydawał mu się już aż tak "szybki".
Obecnie jesteśmy na etapie gospodarowania naszego "gniazdka". Brunet ochoczo zabrał się za pomoc w remoncie mieszkania więc poszło szybciej niż mogliśmy się tego spodziewać. Od ruiny, którą tu zastałam, do przytulnego lokum. 
Ostatni weekend spędziliśmy w Sopocie. Filip musiał zabrać swoje rzeczy z jego dotychczasowego domu, a ja nie mogłam przegapić okazji do spotkania się z tatą, Michałem czy Dawidem. Nie sądziłam że w ciągu niecałego miesiąca stęsknię się za nimi wszystkimi aż tak bardzo.
- Nie sądziłem że jeszcze to masz - Filip uśmiechnął się, wchodząc do sypialni i  stawiając na podłodze kolejne kartonowe pudło, przyniesione z samochodu. 
- Mhm.. Zabrałam je ostatnio.- posłałam chłopakowi szeroki uśmiech, próbując się uporać z przyklejeniem ogromnego zdjęcia na jednej ze ścian. Tego samego, które brunet przywiesił na suficie w moim pokoju. Przedstawiało ono nas. Spacerujących po plaży, z zaplecionymi dłońmi i szerokimi uśmiechami na twarzy. Zrobione jeszcze podczas owego, pamiętnego obozu szkolnego. 
- Pomóc ci ? - spytał, patrząc na to jak bardzo nie radzę sobie z przyklejeniem materiału do ściany. 
Kiwnęłam lekko głową, a kiedy udał że nie widzi, czekając najwyraźniej aż go o to poproszę ( och tak.. uwielbia się ze mną droczyć jak nikt inny.. ) rzuciłam w niego rolką taśmy klejącej. 
- Rusz tyłek. - zachichotałam wskazując skinieniem głowy, aby podszedł bliżej. 
Wywrócił oczami, udając obrażonego po czym nakleił kawałki taśmy na jednym z rogów trzymanego przeze mnie zdjęcia. 
- Myślę że jest... - mruknął chłopak, kiedy stanęliśmy w pewnej odległości, by móc podziwiać swoje "dzieło".
- ...Dobrze - dokończyłam uśmiechając się lekko. 
Objął mnie ramieniem, przyciągając bliżej siebie. Nim się obejrzałam, jego usta błądziły już po skórze mojej szyi. Zachichotałam cicho, kiedy po pomieszczeniu rozniósł się dźwięk telefonu a chłopak wydał z siebie zrezygnowany jęk. 
- Przepraszam - szepnął ostatni raz całując mnie w usta, po czym odsunął się, sięgając po brzęczące urządzenie. 
Wyszłam z pokoju zostawiając go samego, z zamiarem przygotowania czegoś do jedzenia. Ostatnimi czasy mój obiad składał się najczęściej z zupy z puszki kupionej w supermarkecie za rogiem. Studenckie życie nie ? 
Parsknęłam cichym śmiechem, sięgając do lodówki po kurczaka i kilka warzyw. W kuchni połączonej z salonem rozbrzmiewała muzyka płynąca z radia ustawionego na małym stoliku pod ścianą. Poruszając więc delikatnie ciałem w jej rytm, przemieszczałam się "tanecznym" krokiem po pomieszczeniu w poszukiwaniu odpowiedniego garnka. 
Dałam się ponieść aż do momentu, w którym poczułam parę dłoni na moich biodrach.
- Nienawidzę gdy ktoś nam przerywa - szepnął tuż przy moim uchu. 
- Przestań.. - zachichotałam strzepując jego dłonie. - Próbuję przygotować kolację inną niż z puszki.. 
- Kurczak ? Kurczak ważniejszy ode mnie ? - wyrzucił ręce w powietrze, udając zranionego.
- Przestań zrzędzić - zaśmiałam się, rzucając w niego ścierką - Potrzebuję pomocy.
Wywrócił oczami, zabierając się równocześnie za krojenie warzyw i  wymamrotał pod nosem ciche " zobaczymy kto pierwszy pęknie "

Przez cały ten czas, który spędziliśmy w kuchni, Filip droczył się ze mną. Jeśli rozumiecie o co mi chodzi. Często, "niby przypadkiem" ocierał dłonią o mój tyłek. Nagle zaczęło robić mu się tak gorąco, że zmuszony był do zdjęcia koszulki. Dobrze wiedział, jak działa na mnie jego ciało. Jednym słowem, prowokował mnie przy każdej możliwej sytuacji. Ale co to by była za zabawa gdybym się poddała ? Uparcie udawałam że nic nie zauważam a wszystko to co robi, nie ma na mnie najmniejszego wpływu. Jednak czułam jak coś w środku mnie pęka.

~*~

Leżeliśmy na kanapie, obżerając się kurczakiem i oglądając kolejny odcinek "nieustraszonych" na VIVIE. W pomieszczeniu panowały egipskie ciemności, naruszone jedynie światłem płynącym z telewizora. Z głową opartą o klatkę piersiową Filipa, rozkoszowałam się naszą bliskością, którą od pewnego czasu nie mogłam się nacieszyć. Cały czas było mi mało. A chwila w której się rozstawaliśmy, choćby tylko na kilka godzin aby iść do pracy, była dla mnie torturą. Dosłownie.
- Zrobiłeś sobie nowy tatuaż ? - podniosłam gwałtownie głowę, by móc lepiej przyjrzeć się nowemu nabytkowi chłopaka. 
- Dawno - wzruszył ramionami, biorąc kolejny kęs kurczaka. 
Odebrałam z jego dłoni talerz i położywszy go na małym stoliku obok, zmusiłam do wyprostowania ramienia. Teraz dziara prezentowała się w pełnej okazałości. Grube, czarne 13 pośród prostokąta z ozdobnymi ramami. Cienie  w niektórych miejscach przypominały dziury, jakby w płótnie obrazu.
- Dlaczego akurat taki ? - spytałam wodząc palcem, po konturze cyfry. 
- Tak jakoś. - po raz kolejny wzruszył ramionami.
- Tak jakoś ? - westchnęłam nie dowierzając.
- Mogę odzyskać kurczaka ? - jęknął, ale kiedy nie odpowiedziałam, przypierając go podejrzliwym wzrokiem, poddał się - Numer ulicy na której mnie staranowałaś. Zadowolona ? - wydaje mi się, czy on faktycznie był delikatnie zawstydzony ?!
- Nie wiedziałam że jesteś aż tak sentymentalny - zachichotałam cicho, przyciskając usta do jego ust. 
- To twoja wina - fuknął, nadal zmieszany. 
- Moja ? - uniosłam brwi.
- Twoja. Przez ciebie robię się ckliwym idiotom.
- Nie mówię że mi się to nie podoba - przejechałam palcem wskazującym po jego obojczyku, później po napiętych mięśniach ramion, aż dotarłam do wyraźnych zaokrągleń jego bicepsów. 
- Mój ckliwy-badboy-bokser - zagruchałam tuż przy jego uchu, na co ten wywrócił tylko oczami.
Nadal lekko się uśmiechając, ułożyłam głowę z powrotem na jego klatce. 
- Kocham Cię wiesz ? - złożyłam lekki pocałunek w miejscu nowej dziary.
- Ja Ciebie też mała - pocałował czubek mojej głowy i objąwszy mnie, przycisnął do swojego ciała jeszcze mocniej. 
- Zdajesz sobie sprawę że przegrałaś, prawda ? - mruknął po chwili/
- Przegrałam co ? 
- Zakład. Przyznaj to kochanie - ponownie zbliżył usta do mojego ucha - Nie potrafisz mi się oprzeć.
- To ten kurczak tak na mnie działa - zachichotałam, puszczając mu oczko. 
- Odwołaj to ! - obrócił nas tak, że teraz to on zawisł nade mną, zbliżając swoją twarz ku mojej coraz to bardziej. 
- A jak nie to ? - zmierzwiłam delikatnie jego ciemne włosy posyłając mu pewny siebie uśmiech.
- Sama tego chciałaś - uśmiechnął się, przerzucając mnie przez ramię i kierując szybkim krokiem w kierunku sypialni. Wystarczyło jedno kopnięcie, a drzwi zamknęły się za nami z hukiem.

~*~
Mamy pierwszy rozdział II części Mam Cię. 
Mam nadzieję że Wam sie spodoba :D 
Co do formalności ;
Rozdziały postaram się dodawać średnio 2x w tygodniu.
Powiedzmy w środę  i niedzielę. 
Jednak będziecie musieli mi wybaczyć, gdy czasem zdarzy mi się nie wyrobić w terminie... 
Dziękuję za wszystkie komentarze pod ostatnimi rozdziałami.
Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że jest Was aż tylu ! 
Serio, nadal jak patrzę na ilość wyświetleń, dostaję palpitacji serca. 
Dziękuję ( już nawet nie wiem który raz).
Dziękuję że jesteście <3 b="" nbsp="">
Mikka ;**