wtorek, 17 grudnia 2013

Mam Cię cz*66

- Gdzie jedziemy ? - spytałam przyglądając się małym płatkom śniegu uderzającym o przednią szybę samochodu.
- Pomyślałem że dawno nie robiliśmy nic wystarczająco szalonego oprócz leżenia na kanapie więc...
- Poleżymy na kanapie ? - spytałam z nutką nadziei i rozbawienia w głosie.
- Och mała. Poleżmy gdzieś indziej ale to później - puścił mi oczko po czym dodał - Zamierzasz zdać prawo jazdy ?
- Hmm tak. Jakoś na wiosnę. A co to ma do rzeczy ?
- Poćwiczymy dzisiaj trochę. - uniosłam brwi.
- Co masz na myśli ?
- Już niedaleko. Zobaczysz na miejscu. - zacisnął lekko dłoń na moim kolanie. Wywróciłam oczami i oparłam się o zagłówek fotela wiedząc, że nie ma najmniejszego sensu się z nim kłócić. Jeśli chodzi o jego "niespodzianki" - nie piśnie nawet słowa.
Niecałe 15 minut później zatrzymaliśmy się przed dużą halą. Dopięłam zamek w swojej kurtce po czym wyszłam w kierunku Filipa, czekającego na mnie tuż przy samochodzie. Splótł nasze palce i otworzył mi drzwi do budynku. Momentalnie uderzyło we mnie ciepłe powietrze.które było wybawieniem od chłodnej śnieżycy na zewnątrz.
- Dwa godzinne karnety - mruknął Filip sięgając do tylnej kieszeni swoich spodni po portfel. Sięgnęłam natomiast po swój, czekając aż koleś za ladą sprecyzuję sumę do zapłaty.
- Co ty robisz Nicola ? - spojrzał na mnie marsząc brwi.
- Zamierzam zapłacić za nasze karnety ? - powiedziałam jakby byłą to najoczywistsza rzecz pod słońcem.
- Nawet o tym nie myśl. Ja cię zaprosiłem więc ja płacę.
- Zawsze za wszystko płacisz. Ja też mogę to zrobić. Nie widzę najmniejszego problemu.
- Ale ja owszem. I błagam cie, nie dyskutuj ze mną.Szkoda twojego czasu.
- W końcu złamię twój charakterek - bąknęłam pod nosem.
- Powodzenia kochanie - podał kasjerowi banknot stu złotowy po czym pocałował mnie w policzek czekając na resztę.
- Proszę za mną - mruknął chłopak za ladą. Był nieco wyższy ode mnie, jednak znacznie niższy od Filipa. Rudawe włosy opadały na jego czoło, które podobnie jak nos i policzki, pokryte były niezliczoną ilością piegów. Rysy jego twarzy były bardzo łagodne. Ubrany w zwykłe, powycierane jeansy i firmową koszulkę z logo ich firmy prowadził nas w kierunku jak się później okazało szatni.
- Musicie to założyć. - wskazał na polarowe kombinezony które właśnie wyciągnął z dużej, metalowej szafy. - I proponuję wziąć ze sobą czapki, szaliki... Cokolwiek. Na torze jest naprawdę zimno.
Wytłumaczył nam także jak mamy dojść na główna halę po czym się oddalił rzucając swoje firmowe "Miłej jazdy".
- Jeździłaś już kiedyś ? - spytał Filip wiążąc sznurówki buta.
- Muszę ci przypominać że mam starszego brata ? Jestem mistrzynią - wyszczerzyłam się dumnie zaczesując włosy w niezgrabny kok i zatrzymując je w kupie gumką do włosów.
- No to może mały zakładzik mistrzyni ? - zaśmiał się akcentując ostatnie słowo.
- Aż tak bardzo chcesz przegrać ?
- Jasne. - puścił mi oczko - Ale jeśli wygram, pojedziesz ze mną gdzieś w ten weekend.
- Okej. A jeśli ja wygram ?
- Wtedy też ze mną pojedziesz.
- Jeśli wygram, pójdziesz ze mną na zakupy przedświąteczne. - wiedziałam jak bardzo tego nie chciał. Nienawidził chodzić po sklepach a w okresie świąt stawał się leniwą bestio nie chcącą słyszeć słowa zakupy. - Pasi ? - spytałam kiedy nie odpowiedział.
- Tylko jeśli uwzględnisz w zakupach sklep Victoria's secret.
- Nie ma mowy. Nie wejdę tam z tobą.
- W takim razie możesz się już pakować bo czuję że spędzimy ten weekend tak jak to sobie wymyśliłem.
Złączył nasze dłonie i ruszył korytarzem. Już po chwili weszliśmy na ogromną halę z ogromną ilością opon kształtujących trasę toru.
- Załóż to - mruknął Filip nakładając na moje ramiona jego ciepłą szarą bluzę. - Może być trochę zimno.
- Dziękuję - choćbym nawet chciała zaprzeczyć, było to niemożliwe. On już dopinał suwak.
Kiedy niezbyt wysoki chłopak podał nam kaski, nasunęliśmy je na twarze po czym Filip pomógł mi się usadowić w gokarcie ujmując moją dłoń, bym nie straciła równowagi.
Kilka minut później staliśmy na mecie startowej.
- Jako że nagroda jest tak wysoka, nie mogę sobie pozwolić na danie ci forów kochanie - zagruchałam przekrzykując ryczące silniki.
- Czuję że to będzie niezapomniany weekend skarbie - puścił mi oczko, a kiedy światła nad naszymi głowami  zaczęły zmieniać kolor poruszył zabawnie brwiami po czym wystartował z piskiem opon. Zdążyłam jeszcze zobaczyć jak mi macha po czym zniknął za pierwszym zakrętem. Zakupy ! Przegrasz zakupy !- warknęła moja podświadomość. Przycisnęłam stopą pedał gazu , najmocniej jak tylko potrafiłam po czym pojazd ruszył z miejsca. Zachwiał się lekko, po czym już prostą linią ruszył w ślad za chłopakiem. Udało mi się go dogonić już przy drugim okrążeniu. Pewien swojej wygranej nie zwracał zbytniej uwagi na dzielący nas coraz to mniejszy dystans.
Mijając go posłałam mu triumfalny uśmiech. Zmarszczył brwi po czym docisnął pedał gazu chcąc nadrobić straty w ostatnim okrążeniu, na co za wszelką cenę nie chciałam pozwolić.

~*~

- Nie wierzę że ze mną wygrałaś- zaśmiał się chłopak wyciągając ku mnie dłoń. 
- Wspominałam że wychodziłam bratem i jego kumplami naprawdę częste - ujęłam ją a chłopak dosłownie wyciągnął mnie z pojazdu. 
- Umm ... nie. Ale dobrze wiedzieć - mruknął. 
- Więc... O ile mnie pamięć nie myli, ktoś obiecał zabrać mnie na zakupy.  - puściłam mu oczko oddając w jego ręce kask. 
- Och tylko nie dzisiaj - jęknął przeczesując włosy. - Muszę się przygotować psychicznie na spędzenie połowy dnia w sklepie.
- Myślałam że lubisz zakupy.
- Droczysz się ze mną ? - zmarszczył brwi.
- Ja ? Skądże. - zaśmiałam się odpinając suwak bluzy. - Dziękuję - podałam mu ją, całując w policzek.
- Nie ma sprawy. - pocałował moją skroń po czym objąwszy mnie w pasie poprowadził w kierunku wyjścia. 
- Ja też zgłodniałem. Chodźmy coś zjeść - zaśmiał sie gdy zaburczało mi w brzuchu. 
- Błagam, tylko nie chińszczyzna. Mam jej już dość. 
- Myślałem o czymś bardziej pożywnym. - przyciągnął mnie do siebie jeszcze bliżej uśmiechając przy tym słodko. 


***

- Naprawdę ? Mówiąc "pożywne" miałeś na myśli Mac'a ? - zakpiłam przyglądając się swojemu cheeseburgerowi. 
- Yea. Najlepsze żarcie w okolicy - wyszczerzył się wkładając do ust kolejną porcję frytek. 
Westchnęłam cicho. Nie przepadałam za tego typu jedzeniem. Praktycznie po każdym odwiedzeniu tego miejsca, miałam wyrzuty sumienia że faszeruję się takim śmieciowym "jedzeniem" podczas gdy mogłam zamiast tego jeść świeżą sałatkę z pomidorkami koktajlowymi. 
- Um Nicola ? - chłopak spojrzał na mnie skupiając całą swoją uwagę. 
- Hmm ? - mruknęłam z pełnymi ustami. 
- Co powiesz na wspólny weekend ? Moglibyśmy wyjechać zaraz w piątkowy wieczór, tak by zdążyć na sobotę rano. 
- Ale o czym mówisz ?
- Chciałbym cię zabrać do Czech na narty. Mają tam cudowne stoki. 
- Oczywiście że jestem za - uśmiechnęłam się biorąc łyk coli - muszę tylko pogadać z tatą jak on to widzi. 
- Okej - mruknął zrezygnowany. Zupełnie jakby obawiał się reakcji mojego taty. 
- Więc w zasadzie jesteśmy umówieni ? 
- W zasadzie tak - uśmiechnął się ściskając moją dłoń.
- Dobrze. A .. Jutro idziemy  na te obiecane zakupy - zapewniłam wymachując nieświadomie frytką przed jego twarzą.
- Boże ratuj ! - mruknął błagalnie składając dłonie jak do modlitwy.
- Obawiam się że teraz już nawet bóg cię nie uratuje. - puściłam mu oczko dopijając colę.

~*~

Następny rozdział ukaże się w niedzielę rano ( 22 grudnia )
Mogę zdradzić tylko tyle że wyszedł naprawdę długi. Dlatego też wybaczcie że ten jest 
taki króciutki. Kocham Was / Mikka <3>

4 komentarze: