Wybuchnęłam cichym śmiechem, kiedy wystraszony moim nagłym ruchem chłopak, ześlizgnął się z łóżka, lądując tyłkiem na ciemnych, drewnianych panelach i rozglądając się z zdezorientowaniem po pomieszczeniu. Wyglądał tak uroczo z tymi ciemnymi, odstającymi w każdą stronę włosami, zaróżowionymi lekko policzkami i rozchylonymi w zdziwieniu ustami. Miałam ogromną ochotę podnieść się z materaca i podejść do niego, by wycałować każdy skrawek jego idealnej twarzy.
- C-co ? - wyjąkał zszokowany, pocierając dłonią kark.
- Dzień dobry - uśmiechnęłam się niewinnie, wzruszając ramionami.
- Och. Ta.. Cześć - jęknął, ponownie rzucając się na łóżko. Uśmiechnął się leniwie, kładąc głowę na moim brzuchu i owijając swoje ręce wokół mojej tali. - Wyspana ?
- Nie - bąknęłam cicho, zatapiając dłonie w jego miękkich i lekko splątanych od snu włosach. Uwielbiałam czuć ich delikatną fakturę między palcami. Wiedziałam też, jak działało na Filipa każde, nawet najmniejsze pociągnięcie za nie. Niejednokrotnie z jego ust wydobywało się ciche warknięcie, wywołując w ten sposób szeroki uśmiech na mojej twarzy. To była tylko jedna z wielu małych rzeczy które w nim kochałam. Każda, na pozór przeciętna - dla mnie była czymś wyjątkowym. Zwykła zmarszczka między brwiami, kiedy się denerwuje, błysk w oku kiedy jest podniecony czy ten szeroki, przebiegły uśmieszek kiedy przez jego głowę przebiegają lekko sprośne myśli. Czasem wystarczało mi jedno spojrzenie na jego twarz, by odczytać w jakim jest obecnie humorze. Oczywiście chłopak nigdy nie ułatwiał mi zadania. Kiedy chciał coś przede mną zataić - bez względu na powód - przybierał tę cholerną maskę obojętności, ukrywając pod nią wszystko co tylko chciał. Wszystkie emocje, które nim targały - najzwyklej w świecie po prostu znikały z pola widzenia.
I mimo że nienawidziłam kiedy to robił, nie mogłam zrobić z tym absolutnie nic.
- To nie dobrze - mruknął, zataczając kciukiem delikatne kółka na moim biodrze. - Zaplanowałem nam cały dzień.
- Tak ? - rzuciłam zaczepnie, łapiąc kontakt wzrokowy z brunetem. Jego ciemne źrenice, zachłannie pochłaniały moje ciało, kiedy wolnym ruchem zbliżał jedną z dłoni do mojego policzka. Opuszkami palców przejechał po mojej skórze, wywołując w ten sposób lekkie dreszcze. Niezwykle przyjemne dreszcze.
- Mhmm - mruknął, nagle znajdując się nade mną przygważdżając moje ciało do materaca. - Zaplanowałem - pocałunek - nam - pocałunek - cały - pocałunek - dzień.
Zachichotałam cicho, kiedy na sam koniec swojej wypowiedzi uraczył mnie zawadiackim uśmiechem.
- Więc co na początek ? - przeniosłam dłonie na jego kark, owijając przydługawe już włosy chłopaka na palec.
- Myślę.... - przerwał, jakby głęboko się nad czymś zastanawiał, choć dobrze wiedziałam że odpowiedź miał już gotową - że na początek możemy zostać w łóżku.
- Żartujesz ? Jest taka piękna pogoda ! Chyba nie będziemy siedzieć w łóżku... - westchnęłam, spoglądając to an Filipa, to na okno. Nie żeby perspektywa spędzenia z brunetem dnia w łóżku mi się nie podobała, ale byłam zbyt oczarowana tym miejscem.
- Na świeżym powietrzu zdrowiej - poruszył zabawnie brwiami, a ja po raz kolejny zachichotałam pod nosem.
- Jesteś okropny - jęknęłam, uderzając go lekko w ramię.
- Nie prawda. - zmarszczył brwi
- Prawda.
- Nie.
- Zdecydowanie tak - uśmiechnęłam się lekko, na widok skupienie malującego się na twarzy Filipa.
- Nawet jeśli.. - zamyślił się na moment - to kolejny powód dla którego mnie kochasz.
- A kocham ? - uniosłam prawą brew do góry.
Filip miał dzisiaj wyjątkowy dobry humor, a małe, poranne droczenie ewidentnie sprawiało mu przyjemność. Nie mogłam tego nie wykorzystać prawda ?
- Oczywiście że kochasz. - jego głos był już pewniejszy niż chwilę temu. Lekko uniesione kąciki ust, tylko utwierdzały mnie w przekonaniu, że ta wymiana słów bawi go równie bardzo jak mnie.
- Skąd ta pewność ?
- Kochanie...Gdyby nie to, że mnie kochasz. nie było by cię tu. - delikatny pocałunek na moim policzku definitywnie zakończył rozmowę. Chłopak podniósł się z łóżka i uśmiechając się zachęcająco, wyciągnął ku mnie dłoń. Uścisnęłam ją, odwzajemniając uśmiech.
~*~
- Mówiłam już, jak bardzo cię nienawidzę ? - jęknęłam panicznie przerażona, kiedy trasa wyciągu narciarskiego pięła się coraz to wyżej i wyżej. Mój lęk wysokości właśnie dał o sobie znać, kiedy oczami wyobraźni widziałam jak metalowa puszka w której siedzieliśmy, urywa się i z hukiem spada dwadzieścia metrów w dół rozbijając się o twarde podłoże.
- Jak ostatnio sprawdzałem - wyznawałaś mi miłość - zachichotał ujmując moją dłoń.
- Szczególnie teraz, kiedy wyciągnąłeś mnie na misje samobójczą - bąknęłam, zaplatając ręce na piersi.
- Misja samobójcza ? - parsknął.
- Zamknij się - mruknęłam, patrząc na niego z byka. Nerwowo zaciskałam powieki, starając się opanować wzbierającą we mnie panikę.
Jestem 20 metrów nad ziemią ! Nie da się nie panikować !!
- Ej.. Mała... - dłoń chłopaka zacisnęła się wokół mojej, w uspakajającym geście. - Nic się nie stanie, rozumiesz ? Jesteś bezpieczna - przysunął się bliżej mnie, obejmując moje rozdygotane ciało ramieniem.
- A jeśli... Tu jest tak wysoko - szepnęłam- mocniej wtulając się w ciało chłopaka.
- Cii... Jestem z tutaj z tobą tak ? Jeśli spadniemy, upewnię się że spadnę na ciebie. Wiesz, żeby lądowanie było miększe.
Podniosłam na niego przerażone spojrzenie. Byłam na granicy wytrzymania nerwowego, a on stroił sobie ze mnie żarty.
- Auu. Przepraszam ! - wybuchnął spoglądając na mnie, kiedy uderzyłam go w ramię.
- Głupek - bąknęłam, naciągając na głowę czapkę.
Przez resztę "drogi" chłopak skutecznie starał się odwrócić uwagę od tego, gdzie właściwie jesteśmy. Raczył mnie swoimi, przeważnie (nie)śmiesznymi kawałami, a ja i tak zwijałam się ze śmiechu. Bawiła mnie ich absurdalność i całkowita bezsensowność, a chłopak wyraźnie usatysfakcjonowany moim zachowaniem, nakręcał się jeszcze bardziej.
- Wysiadaj - mruknął, biorąc do rąk zarówno swój jak i mój sprzęt.
Niepewnie wyszłam z gondoli, czując ulgę oblewającą całe moje ciało, kiedy wreszcie stanęłam na ziemi. Czując za sobą obecność chłopaka, skierowałam się w kierunku pobliskiej ławki.
- Nie umiem na tym jeździć - mruknęłam, kiedy Filip rzucił pod moje nogi deskę snowboardową.
- To jak jazda na deskorolce - wzruszył ramionami, przysiadając obok mnie.
- Na której też nie umiem jeździć.
- Och tak.. Pamiętam - zachichotał - Miałem zamiar cię nauczyć ale tak jakby brakło mi cierpliwości.
- Obawiam się że i dzisiaj ci jej nie wystarczy - w odpowiedzi chłopak posłał mi spojrzenie mówiące, iż przyjmuje moje niewypowiedziane wyzwanie.
- Zapinaj księżniczko - puścił mi oczko, kiedy nadal tępo wpatrywałam się w chłopaka, majstrującego przy wiązaniach swojej deski.
Wyburczałam pod nosem kilka niemych okrzyków protestu, przenosząc wzrok na swoje ciężkie buty.
- Mówiłam że wolę narty - bąknęłam, po raz kolejny starając się podpatrzeć u chłopaka, jak powinnam się do tego wszystkiego zabrać.
- Przestań narzekać. A poza tym narty są dla frajerów - wzruszył ramionami.
- Więc przez ostatnie pięć lat byłam zwykłą frajerką na nartach ? - zmarszczyłam brwi, świdrując go przenikliwym spojrzeniem.
- Ty to powiedziałaś - wystawił mi język, sięgając dłonią do zapięcia mojej deski i upewniając się że wszystko jest dobrze powpinane.
- Gotowa ? - spytał podnosząc się na nogi.
- Nie dożyję nowego roku.. Czuję to - bąknęłam pod nosem.
- Mówiłaś coś kochanie ?
- Ta.. Ładna dziś pogoda...
Chłopak wywrócił tylko oczami, wyciągając ku mnie dłoń. Nie sądziłam że utrzymanie równowago w tym... czymś, będzie aż tak trudne. Ja mam na tym jechać ?!
Zacisnęłam mocniej palce na ramieniu chłopaka, kiedy ten zaczął powoli poruszać się wzdłuż zbocza, ciągnąc mnie oczywiście za sobą. Zacisnęłam mocno powieki, kiedy zaczęliśmy delikatnie przyspieszać. Ciało Filipa było dla mnie niczym rusztowanie. Wiedziałam, że gdyby tylko choć w minimalnym stopniu poluzował uścisk, upadła bym nie przejechawszy samodzielnie nawet metra.
Po raz kolejny stanowił dla mnie oparcie - już pomijając, że to on był głównym prowokatorem całego tego zamieszania. Był przy mnie. Trzymał tak, jakby od tego zależało moje życie, nawet jeśli była to głupia nauka jazdy na desce. Wspierał mnie, biorąc na siebie cały mój ciężar. Dosłownie i w przenośni. Wydawało mi się... nie, ja byłam pewna, że Filip był gotów poświęcić dla mnie dosłownie wszystko, tak jak ja dla niego. Wiedziałam, że razem stawilibyśmy czoła największym przeciwnością losu i jestem prawie pewna, że wyszlibyśmy z tego cało. A to wszystko dzięki temu, iż mamy siebie. To, co jest między nami - znów z dnia na dzień staje się mocniejsze.
Jeśli to nie jest miłość - nie wiem jak inaczej to nazwać. Stworzyliśmy razem jej nową, naszą indywidualną definicję, którą miałam nadzieję rozbudowywać jeszcze bardziej z nikim innym jak z ciemnookim brunetem, na każdym kroku strzegącym mnie przed upadkiem.
- Misja samobójcza ? - parsknął.
- Zamknij się - mruknęłam, patrząc na niego z byka. Nerwowo zaciskałam powieki, starając się opanować wzbierającą we mnie panikę.
Jestem 20 metrów nad ziemią ! Nie da się nie panikować !!
- Ej.. Mała... - dłoń chłopaka zacisnęła się wokół mojej, w uspakajającym geście. - Nic się nie stanie, rozumiesz ? Jesteś bezpieczna - przysunął się bliżej mnie, obejmując moje rozdygotane ciało ramieniem.
- A jeśli... Tu jest tak wysoko - szepnęłam- mocniej wtulając się w ciało chłopaka.
- Cii... Jestem z tutaj z tobą tak ? Jeśli spadniemy, upewnię się że spadnę na ciebie. Wiesz, żeby lądowanie było miększe.
Podniosłam na niego przerażone spojrzenie. Byłam na granicy wytrzymania nerwowego, a on stroił sobie ze mnie żarty.
- Auu. Przepraszam ! - wybuchnął spoglądając na mnie, kiedy uderzyłam go w ramię.
- Głupek - bąknęłam, naciągając na głowę czapkę.
Przez resztę "drogi" chłopak skutecznie starał się odwrócić uwagę od tego, gdzie właściwie jesteśmy. Raczył mnie swoimi, przeważnie (nie)śmiesznymi kawałami, a ja i tak zwijałam się ze śmiechu. Bawiła mnie ich absurdalność i całkowita bezsensowność, a chłopak wyraźnie usatysfakcjonowany moim zachowaniem, nakręcał się jeszcze bardziej.
- Wysiadaj - mruknął, biorąc do rąk zarówno swój jak i mój sprzęt.
Niepewnie wyszłam z gondoli, czując ulgę oblewającą całe moje ciało, kiedy wreszcie stanęłam na ziemi. Czując za sobą obecność chłopaka, skierowałam się w kierunku pobliskiej ławki.
- Nie umiem na tym jeździć - mruknęłam, kiedy Filip rzucił pod moje nogi deskę snowboardową.
- To jak jazda na deskorolce - wzruszył ramionami, przysiadając obok mnie.
- Na której też nie umiem jeździć.
- Och tak.. Pamiętam - zachichotał - Miałem zamiar cię nauczyć ale tak jakby brakło mi cierpliwości.
- Obawiam się że i dzisiaj ci jej nie wystarczy - w odpowiedzi chłopak posłał mi spojrzenie mówiące, iż przyjmuje moje niewypowiedziane wyzwanie.
- Zapinaj księżniczko - puścił mi oczko, kiedy nadal tępo wpatrywałam się w chłopaka, majstrującego przy wiązaniach swojej deski.
Wyburczałam pod nosem kilka niemych okrzyków protestu, przenosząc wzrok na swoje ciężkie buty.
- Mówiłam że wolę narty - bąknęłam, po raz kolejny starając się podpatrzeć u chłopaka, jak powinnam się do tego wszystkiego zabrać.
- Przestań narzekać. A poza tym narty są dla frajerów - wzruszył ramionami.
- Więc przez ostatnie pięć lat byłam zwykłą frajerką na nartach ? - zmarszczyłam brwi, świdrując go przenikliwym spojrzeniem.
- Ty to powiedziałaś - wystawił mi język, sięgając dłonią do zapięcia mojej deski i upewniając się że wszystko jest dobrze powpinane.
- Gotowa ? - spytał podnosząc się na nogi.
- Nie dożyję nowego roku.. Czuję to - bąknęłam pod nosem.
- Mówiłaś coś kochanie ?
- Ta.. Ładna dziś pogoda...
Chłopak wywrócił tylko oczami, wyciągając ku mnie dłoń. Nie sądziłam że utrzymanie równowago w tym... czymś, będzie aż tak trudne. Ja mam na tym jechać ?!
Zacisnęłam mocniej palce na ramieniu chłopaka, kiedy ten zaczął powoli poruszać się wzdłuż zbocza, ciągnąc mnie oczywiście za sobą. Zacisnęłam mocno powieki, kiedy zaczęliśmy delikatnie przyspieszać. Ciało Filipa było dla mnie niczym rusztowanie. Wiedziałam, że gdyby tylko choć w minimalnym stopniu poluzował uścisk, upadła bym nie przejechawszy samodzielnie nawet metra.
Po raz kolejny stanowił dla mnie oparcie - już pomijając, że to on był głównym prowokatorem całego tego zamieszania. Był przy mnie. Trzymał tak, jakby od tego zależało moje życie, nawet jeśli była to głupia nauka jazdy na desce. Wspierał mnie, biorąc na siebie cały mój ciężar. Dosłownie i w przenośni. Wydawało mi się... nie, ja byłam pewna, że Filip był gotów poświęcić dla mnie dosłownie wszystko, tak jak ja dla niego. Wiedziałam, że razem stawilibyśmy czoła największym przeciwnością losu i jestem prawie pewna, że wyszlibyśmy z tego cało. A to wszystko dzięki temu, iż mamy siebie. To, co jest między nami - znów z dnia na dzień staje się mocniejsze.
Jeśli to nie jest miłość - nie wiem jak inaczej to nazwać. Stworzyliśmy razem jej nową, naszą indywidualną definicję, którą miałam nadzieję rozbudowywać jeszcze bardziej z nikim innym jak z ciemnookim brunetem, na każdym kroku strzegącym mnie przed upadkiem.
Chciałabym mieć takiego Filipa ♡
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili zaprazam do mnie .
http://carmen-16-danger-story.blogspot.com/2014/04/rozdzia-3.html?m=1
super rozdzial <3
OdpowiedzUsuńCudowna z nich para. Mimo wszystko zawsze razem. Zazdroszczę takiego chłopaka. Filip jest bardzo opiekuńczy,zabawny , czuły itd. I co ważne nie wstydzi sie swoich uczyc i rozmawia o nich. Mawady jak kazdy. Razemsą tacy szczęśliwi. Ten wyjazdy bardzo dobrze im zrobi. Lubię ich własnie takich szczęśliwych,zakręconych, szalonych,zadziornych i bardzo w sobie zakochanych.
OdpowiedzUsuńJednym słowem KOCHAM
Czekam nn
Życzę dużo pomysłów. /Eli..
Super ale szkoda ze juz seks uprawiali bo lepiej to po ślubie zrobić ,bo wtedy masz pewniść ze ta osoba zrobi dla cb wszystko i cie naprawde kocha :)
OdpowiedzUsuń